piątek, 7 września 2012

1 - Jeśli miałbym jedno życzenia chciałbym, żeby tak nie było



       Szedł wolnym krokiem przez korytarz. Teraz w jego głowie nic nie było ułożone. Miał w niej jeden wieki mętlik. Nie rozumiał dlaczego ona nic mu nie powiedziała… Przecież nigdy nie mieli przed sobą tajemnic. Nigdy. Dowiedział się o wszystkim kilka godzin temu, gdy już było za późno… Teraz modlił się w duchu by nic jej się nie stało.
  Był zły na samego siebie, że nic nie zauważył, że wcześniej nie spostrzegł zmiany w zachowaniu i poglądach kobiety. Teraz to było trudne dla niego.
    - Villa! Do jasnej cholery, stój człowieku! – usłyszał za sobą. Zatrzymał się i obrócił. – Lecę za tobą i cię wołam, a ty nic ! 
   - Przepraszam, zamyśliłem się. – odpowiedział.
   - Posłuchaj mnie. Nie musisz dzisiaj grać. Rozmawiałem z chłopakami i każdy jest gotowy wejść za ciebie. Jeżeli chcesz to jedź do niej. Damy radę. – mówił spokojnie trener.
   - Nie… Chcę zostać… To ważny mecz i musimy go wygrać. – mówił. W tej chwili był rozdarty… Wiedział, że za niecałe pół godziny rozpocznie się mecz, który muszą wygrać, był potrzebny swojej drużynie, ale z drugiej strony potrzebowała go też rodzina… Zawsze był przekonania, że rodzina ponad wszystko, ale… Nie wie czy wytrzymałby tam, pomiędzy szarymi ścianami szpitala.
   - Na pewno? – zapytał zatroskany o swojego zawodnika.
   - Tak, zagram. – podniósł wzrok i spojrzał mu prosto w oczy. – Zagram i wygramy.
   - Dobrze. – mężczyzna objął go ramieniem i razem ruszyli w kierunku szatni.
    Piętnasta, rozgrywana minuta. W końcu dostał piłkę na połowie rywala. Minął jednego, drugiego, kolejnego obrońcę… Teraz był już tylko sama na sam z bramkarzem. Szybkie zbadanie sytuacji i kopnął z całej siły. Piłka przeleciała nad bramkarzem i znalazła swoje miejsce w rogu siatki. Na stadionie rozległy się okrzyki radości i wyśpiewywanie jego nazwiska. W jednej chwili został oblegany przez przyjaciół z drużyny, którzy go tulili i gratulowali strzału.
  Piłka była teraz jedynym przedmiotem, na którym mógł wyżyć swoją złość i siłę. Gdy tylko dostawał piłkę do nogi, stawał się na swój sposób agresywny. Gdy odbierano mu piłkę, wściekał się, jak nigdy dotąd. Przyjaciele z drużyny dobrze wiedzieli co się stało, ale nigdy chyba nie widzieli ‘siódemki’ w takim stanie.
   - Człowieku, uspokój się! – mówił do niego Messi, odciągając go od zawodnika z przeciwnej drużyny, z którym zaczął bitwę na słowa, po lekkim faulu.
   Czterdziesta minuta, biegnie z piłką, ale wie, że nie da rady. Widzi innego napastnika, na czystej pozycji. Podaje i gol! Tamci kontratakują. Valdes nie daje rady i kolejny gol na 2:1.
 Ale to nie tak, że piłkarze Blaugrany pozostawią to bez komentarza… On powstaje natychmiastowo. Akcja zaczyna się od Xaviego, który później podaje do Iniesty, a ten do Messiego. Następny z piłką biegnie młodziutki Tello, a ten nie znajdując wolnego miejsca odkopuje do Argentyńczyka. Wtedy sędzia dodaje minutę do czasu pierwszej połowy meczu. Leo, praktycznie od razu spostrzega Villę, do którego podaje, a ten z główki, zalicza swój drugi gol w tym meczu.
  Zarówno na trybunach jak i na murawie wszyscy szaleją, a wtedy rozbrzmiewa gwizdek, kończący połowę. Skierował się za resztą do tunelu, a później do szatni.
   - David, pod prysznic i przebieraj się. – usłyszał od trenera.
   - Co? Dlaczego? – oburzył się.
   - Po pierwsze, sam przyznałeś wcześniej, że całych dziewięćdziesięciu minut nie dasz rady jeszcze zagrać, a po drugie, zrobiłeś już dużo, a teraz wejdzie za ciebie Pedro, a ty w podskokach jedziesz do szpitala, bo nie tylko ty tu teraz się o nią martwisz. – odpowiedział mu stanowczo.

    Szedł szybkim krokiem, przemierzając długi korytarz. Skręcił i na samym końcu ujrzał, siedzącą na krześle, pochyloną dziewczynę. Twarz schowała w dłoniach i siedziała, wpatrzona w podłogę. Za nią rozpościerały się duże, białe drzwi, nad którymi widniał napis Sala Operacyjna.
   - Co z nią? – zapytał, kucając obok brunetki.
   - Nie wiem, to już trwa ponad godzinę… - westchnęła i przejechała dłonią po swoich włosach. On usiadł obok niej. – A jak mecz? – zapytała, spoglądając na niego.
   - Do przerwy 3:1 dla nas. – odpowiedział i pochylił się, opierając się łokciami o swoje kolana. Wtedy drzwi się otworzyły i wyszedł przez nie wysoki lekarz w białym kitlu.
   - Co z moją siostrą?! – oboje równo wstali ze swoich miejsc. Dziewczyna zapytała, ale oboje wyczekiwali odpowiedzi od mężczyzny. On tylko spuścił wzrok.
   - Naprawdę mi przykro. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy… - powiedział i zmieszany oddalił się od tej dwójki.
   - Nie… Nie… On nie mówił o mojej siostrze… - wydusiła, oddychając szybko. Zrobiła krok w tył i oparta o ścianę, zsunęła się po niej na ziemie. Jej szczęka drżała, a z oczu popłynęły pierwsze łzy. On stał dalej w swoim miejscu i wpatrywał się w białe drzwi. Sprawiał wrażenie, że ta informacja jeszcze do niego nie dotarła. – David… Jej już nie ma. – słyszał łkanie kobiety. Spojrzał na nią i dopiero wtedy to wszystko uderzyło w niego jak młotem. Ona miała racje… Jej już nie ma. Został sam… Nie! Został sam, ale z dziewczynkami. Dwiema kruszynkami, które kochał nad życie. 
____________________________________________________
 Tak jak obiecałam, rozdział pojawił się w piątek. :)

16 komentarzy:

  1. Świetny rozdział <33
    Nie wiem co mam powiedzieć :P Bardzo mi się podobał i czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz zabieram się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :> czyli Davidovi zmarła żona/matka jego dzieci? Współczuje mu . Ale bądź silny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju :( smutno mi :( umarła i został sam z małymi, współczuje mu :( ale mimo, że smutno to rozdział jest super :) czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze - jednak człowiek rozgoryczony przez rozdzielenie go z bliską osobą to problem. Dlatego ja decyduję się na rozwody. Są mniej bolesne. No bo jak ma się czuć kobieta która jest następną w życiu mężczyzny który kiedyś kochał inną?
    Rozumiem, że prolog to duże oderwanie od kolejnych rozdziałów, prawda? Mam nadzieję, że zanim główna bohaterka znów spotka się z Villą minie jakiś czas i on ochłonie po tak trudnej stracie :)

    Ładnie piszesz i czyta się przyjemnie. Fiolet daje po oczach, ale umówmy się, że przeżyję :D Informuj mnie proszę o nowościach na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się smutno mi zrobiło pod koniec... Ale lubię, jak nie wszystko kończy się happy endem. Zajebisty rozdział! Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. wow! to bardzo wzruszający rozdział! początek, a Ty już wyciskasz z nas łzy! mam nadzieję, że David jakoś podniesie się po utracie ukochanej osoby. musi być silny dla swoich pociech. czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blok już nie umiem się doczekać dalszej cześci

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie myślałam, ze zaczniesz od takiego obrotu sprawy, ale szczerze mówiąc rozdział jest zajebisty ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. aaa. użyłaś słowa Tello mimo, że go nie ma w opowiadaniu <3 czekam na next ;* rozdziału superowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaaaaaaa ..! Kurcze jak ja cię dawno nie komentowałam ! Jeny ! Tylko czemu tak przykro się zaczyna.! No ale cóż rozdział i tak boski .Zaczynasz pięknie moja droga !
    Bussi

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooooo Szit! Dałaś czadu na początek, kobieto :D Nareszcie bez rozwodu. Po prostu śmierć żony. Jestem jednak w szoku, że David dał radę zagrać mecz. Chyba, że wcześniej między nimi się psuło. Mimo wszystko, dziwne, że zagrał.
    Nie mogę się doczekać kontynuacji :*
    Rated
    PS. Możesz wyłączyć dodawanie komantarzy tylko przez zalogowanych? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczynoo, na sam koniec sie popłakałam;( jejku to było piękne i takie smutne. Rozdział 1 genialny czekam z necierpliwością na kolejne
    ~celu$ka

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutno zaczynasz... Gdyby nie ta końcówka cieszyłabym się z dobrego meczu, który opisałaś, ale Villa stracił ukochaną kobietę... Trudno mu będzie się po tym pozbierać, ale ma dla kogo. Dwie małe kruszynki na pewno dodadzą mu sił. :) Teraz jestem tylko ciekawa jak skrzyżują się jego drogi z Alitą. ;>

    OdpowiedzUsuń
  15. Trafiłam tutaj przypadkiem. Lubię takie przypadki, bo Twój blog jest naprawdę świetny. Rozdział naprawdę chwyta za serce. Biedny Villa... Ale na szczęście ma dla kogo żyć, miejmy nadzieję, że się nie załamie.
    Dodaję Cię do ulubionych, jeśli można:)
    Informuj mnie o nn jak możesz na
    http://hiszpanski-czas.blogspot.com/
    i zapraszam na mojego drugiego bloga
    http://its-good-time.blogspot.com/:)

    OdpowiedzUsuń
  16. jeej niesamowita końcówka. Bardzo dobry rozdział. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń