sobota, 29 września 2012

5 - Cały świat należy do nas I nigdy nikt nie będzie nim kierować



     Szła przed siebie, pchając wózek i obserwując dziewczynkę, idącą obok.
   - Ciocia! Ciocia! – zawołała w pewnym momencie i puściła się pędem do siedzącej na ławce, pomiędzy małymi fontannami blondynce. Przytuliła się do niej, a brunetka wolnym krokiem doszła do nich ze swoją młodszą siostrzenicą.
   - No w końcu dziewczyny. Już myślałam, że was coś po drodze zjadło. – zaśmiała się do Zaidy.
   - Ale co takiego? – zainteresowała się mała.
   - Może smok! – palła panna Torres, a Zaida zrobiła wielkie oczy, co zabawnie wyglądało.
   - Ciociu, nie mów głupot! – zaśmiała się mała brunetka. Ali wypuściła z wózka Olaye i pod obietnicą sześciolatki, bawiły się koło fontanny obok. Przyjaciółki miały oko na siostry Villa oraz mogły w spokoju porozmawiać.
   - To o co chodziło? O czym ważnym chciałaś mi powiedzieć? – zaczęła Gonzalez.
   - Za długo nie byłam w Hiszpanii… Zapomniałam, że Hiszpanie są dużo przystojniejsi od Anglików… - zaczęła, wzdychając. – Ali, poznałam kogoś! Jest przystojny, jest dżentelmenem! Jest cudowny!
   - No, no… Szczęściara. – rozweseliła się Alita.
   - Muszę ci go kiedyś pokazać… Wpadłam na niego całkiem rano… Rozmawialiśmy ponad godzinę, a potem odprowadził mnie pod hotel! – prawie zapiszczała.
   - Nati, widać, że ten chłopak nie stał ci się obojętny… - pokręciła roześmiana głową.
   - A żebyś wiedziała Ali, żebyś wiedziała, ale… Teraz cieszy mnie jedno… Że ty i David po tym… Że nie zamknęliście się w sobie, tylko żyjecie dalej.
   - Trzeba żyć, jeżeli ma się dla kogo… - brunetka uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na sześciolatkę i prawie trzylatkę, krążące obok. – Poza tym, sama Patricia nie pozwoliła by nam na to.
   - Prawda. – odpowiedziała Natalia, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. – Ale mam też pewną niespodziankę, z której dziewczynki powinny bardzo się ucieszyć. – zaczęła, ale nad nimi pojawiła się pewna postać.
   - Cześć Natalio, jaka miła niespodzianka. Znów się widzimy. – przed nimi stanął wysoki, dobrze zbudowany i przystojny chłopak.
   - Cześć. To prawda, miła niespodzianka. – słychać było w jej głosie uradowanie, ale też i nutkę zaskoczenia. – Poznajcie się, to jest moja przyjaciółka Alita Gonzalez, a to mój znajomy Fabian Castillo. – spojrzała na przyjaciółkę spod ukosa, a ta tylko do niej się uśmiechnęła.
   - Miło mi cię poznać Fabian. – uścisnęli sobie dłonie, a wtedy obok tej trójki pojawiły się dwa słoneczka, które wcześniej bawiły się niedaleko.
   - Możemy iść pod tą dużą fontannę? – zapytała starsza, szeroko się uśmiechając i trzymając swoją siostrę za rękę.
   - Kochane, pobawcie się jeszcze chwileczkę tutaj, dobrze? Za chwilę pójdziemy tam razem. – Alita posłała do nich miły uśmiech.
   - No dobrze, dobrze. Chodź Oly.
   - Idę, idę. – roześmiała się młodsza i razem powędrowały do fontanny oddalonej o jakieś dwa metry od ławki.
   - Masz śliczne córeczki Alito. – odezwał się Fabian, co wywołało u obu pań śmiech, a u niego zdziwienie.
   - To nie są moje córki, są moimi siostrzenicami. – sprostowała.
   - A to przepraszam… Jesteście podobne, więc tak pomyślałem.
   - Ali jest bardzo podobna do swojej starszej siostry, więc automatycznie dziewczynki są podobne i do Ality. – dodała Natalia, a brunetka pomyślała wtedy tylko o jednym:  - Raczej byłam podobna .Chłopak wtedy spojrzał w jedną stronę i znów jego wyraz twarzy zmienił się zaskoczenie.
   - Dziewczyny… Ja nie wiem czy znacie się na piłce i piłkarzach, ale… Nie wierzę w to co widzę.
   Przyjaciółki spojrzały we wskazanym przez chłopaka kierunku i od razu na ich twarze wskoczyły szerokie uśmiechy. Zobaczyły dwóch, dobrze im znanych mężczyzn, którzy zmierzali w ich stronę. Gdy byli blisko, oboje położyli palce na usta, bowiem Zaida i Olaya stały do nich tyłem i ich nie zauważyli, a one by nie zepsuły miłego spotkania. Panowie podeszli i każdy wziął jedną na ręce. Obie dziewczynki zapiszczały, ale po chwili już zorientowały się kto je trzyma.
   - Wujek! – rozległo się głośnie i szczęśliwe wołanie.
   - Wyglądacie razem bajecznie. – zaśmiała się Alita i szybko wyjęła aparat ze swojej torebki. Zrobiła im zdjęcie. – Będzie do rodzinnego albumu. Cześć chłopaki. – wstała i kolejno przywitała się całusem w policzek z Jose, trzymającym na rękach ich wspólną chrześnice i Fernando, który trzymał Olayę. Odwróciła się i zauważyła ciągle zdziwioną minę Castillo. Spojrzała na przyjaciółkę i wzrokiem kazała coś jej z tym zrobić, a ta automatycznie wstała z miejsca.
   - Pozwólcie, że was sobie przedstawię… To mój znajomy Fabian, a oni są znani, ale to nasz przyjaciel Jose, znany też jako Pepe i mój brat Feranando. – zaczęła blondynka, a chłopaki kolejno podali sobie dłonie. Torres uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na swoją młodszą siostrę.
   - Teraz możemy iść do tej dużej fontanny?! – oburzyła się mała Zaida.
   - Fontanna! – powtórzyła za nią Olaya.
   - W takim razie możemy się przejść. – odpowiedziała Alita, przejmując pusty wózek.
   - A jak, cieszycie się na przyjazd Nory i Leo? – zapytał Torres.
   - Nora i Leo przyjedzie?! – zapiszczała starsza.
   - No właśnie to miała byś ta niespodzianka! – zaśmiała się Natalia.
   - Praktycznie już im nic nie jest, więc jutro wsiadają z Olallą do samolotu i na trzecie urodziny małej będą już w Barcelonie. – zaśmiał się blondyn, dając maleńkiego i delikatnego styczka w nos dwulatce, którą trzymał.
   Alita dopiero teraz przypomniała sobie o ważnej rzeczy… Trzecie urodziny Olayi... To już w tą sobotę… Postanowiła, że będzie musiała porozmawiać z jej ojcem i zaplanować coś dla najmłodszej z rodziny.

sobota, 22 września 2012

4 - 'Obiecaj mi, że tylko Ty będziesz obok mnie gdy przyjdą gorsze dni.. Życie powiedz mi czy do końca będziemy razem'



   – Zapytałam się też taty czy zostaniesz z nami na zawsze. Odpowiedział, że nie wie. Zostaniesz? Mam lepszy pomysł! Zostań naszą dobrą macochą! – usłyszał, stojąc przed uchylonymi drzwiami do pokoju jego starszej córki.
   - Zaida, to naprawdę nie zależy ode mnie, ale na razie jestem tu z wami i nigdzie się nie wybieram. – Alita pocałowała małą w czubek głowy. – Może teraz coś ładnego narysujesz, hmm? – zaproponowała, a dziewczynka od razu skinęła głową i podbiegła do swojego biurka. Kobieta wstała i ruszyła w stronę drzwi. David cofnął się trochę, by sprawić wrażenie, że wychodzi dopiero z pokoju Olayi. Brunetka wyszła, przymykając za sobą drzwi.
   - Ali, możesz zostać dziś popołudniu z dziewczynkami? – zapytał, a ona dopiero teraz zauważyła, że on też tam był.
   - Zostanę, a jeżeli można zapytać, to gdzie się wybierasz?
   - Pójdę na trening. Wiesz, że nie mogę siedzieć w miejscu. Muszę się czymś zająć, by nie myśleć…
   - Rozumiem. Pewnie, idź. Spokojnie, zostanę z Olayą i Zaidą.
   - Dzięki, w takim razie pójdę spakować rzeczy na trening. – rzucił i skierował się do swojej sypialni. Cieszył się, że ma przy sobie taką przyjaciółkę, która nigdy nie opuszczała jego rodziny i zawsze była przy nich. To dzięki niej poznał swoją żonę i był jej za to bardzo wdzięczny. Nawet pomagała mu wtedy rozpoczynać rozmowy z Patricią i nie raz była jak tak zwana – swatka. Teraz zgodziła się z nim zamieszkać i pomóc mu z prowadzeniem domu, w wychowaniu córek no i przede wszystkim oboje podtrzymywali się na duchu po stracie bliskiej ich sercu osobie. Ale słowa Zaidy? Czy Alita zostanie z nimi na zawsze? Na pewno będzie starała się być blisko dziewczynek, bo ją uwielbiają i są do niej przywiązane. Kiedyś na pewno i ona znajdzie na swojej drodze życiowej swoją drugą połówkę, z którą będzie chciała spędzić resztę życia. Wtedy na pewno się wyprowadzi i zacznie swoje życie, ale na razie co najważniejsze jest tu razem z nimi i razem się wspierają, za co on jest jej wdzięczny.

     Zeszła na dół i zabrała się za parzenie sobie kawy. W końcu usiadła przy stole z kubkiem gorącego, czarnego wywaru i spojrzała na swój telefon, który ciągle leżał na kuchennym stole. Widniały na nim dwa nieodebrane połączenia, były one od jej przyjaciółki, Natalii. Postanowiła, że za chwilę oddzwoni. Wtedy usłyszała kroki, kogoś schodzącego po schodach, które ucichły w korytarzu, a po chwili szybki tupot maleńkich stup, zbiegających po schodkach.
   - Tato, tato zaczekaj! – zawołała dziewczynka.
   - Kochanie troszkę ciszej, bo obudzisz siostrę. – uśmiechnął się David.
   - Przepraszam. Ciiiii. – wyszczerzyła się, pokazując przy tym swoje ząbki. – Gdzie jest ciocia? Chcę wam coś pokazać. – powiedziała ściszonym głosem. Kobieta wstała ze swojego miejsca i wyszła na korytarz.
   - Tu jestem. – uśmiechnęła się brunetka.
   - Co takiego chcesz nam pokazać. – uśmiechnął się Villa do córki, kucając przed nią.
   - Narysowałam coś. Spójrzcie. Ładne, prawda? – dziewczynka podała kartkę z rysunkiem ojcu, a zainteresowana Alita, przykucnęła obok niego. Spojrzała na dziecięcy obrazek. Niebieskie niebo, białe chmurki, duże, żółte słońce z oczami i uśmiechem, a niżej mały domek i obok niego, trzymające się za ręce cztery postacie. Dziewczynka zaczęła pokazywać i przedstawiać postacie. – To tata, ciocia, ja i Olaya. – uśmiechnęła się mała. – A ta buzia w słoneczku, to mama. – dodała zadowolona. Kobieta automatycznie spojrzała na piłkarza, a on zrobił to samo. Byli w tej chwili oboje zmieszani.
   - Ślicznie księżniczko. Ja już pędzę na trening. – pocałował w czoło córkę.
   - Pa tatusiu. – uśmiechnęła się mała i odprowadziła wzrokiem ojca do drzwi. – Co będziemy dziś robić? – zapytała swojej cioci, a ta wstała na nogi
   - Może najpierw zadzwonimy do cioci Natalii, hmm?
   - Tak, dobrze. – uśmiechnęła się mała i złapała za rękę Alitę. Razem weszły do kuchni i usiadły przy stole. Kobieta wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do Natalii.
   - No w końcu! Musimy się spotkać i porozmawiać! Ważne! Zabieraj dziewczynki i idziemy na miasto! Obowiązkowo!
   - Zawsze wiedziałam, że jesteś zwariowana… - zaśmiała się do słuchawki. – Zaida, pójdziemy na spacer z ciocią Natalią?
   - No pewnie. – ożywiła się mała.
   - Słyszałaś. – zaśmiała się do słuchawki. – Oly za godzinę wstanie, to wtedy się wybierzemy.
   - W takim razie będę na was czekać na placu przy Font Magica. Buziaki dziewczyny. Pa.
   - Do zobaczenia. – odpowiedziała i odłożyła telefon. – Ciekawe o czym chce porozmawiać ciocia, hmmm? – uśmiechnęła się, gładząc Zaidę po główce.

   Wszedł ze swoją torbą na ramieniu, a wszyscy obecni w szatni jednocześnie spojrzeli na niego.
   - Coś nie tak? Ubrudziłem się gdzieś? – zapytał zdezorientowany.
   - Nie, tylko… - zaczął Pique.
   - Myśleliśmy po prostu, że zostaniesz na razie w domu. – sprostował szybko Hernandez.
   - Chłopaki, piłka to coś co pozwala mi się odstresować i coś co kocham. Jeżeli mogę, to trenuję. – na jego twarzy pojawił się zarys maleńkiego uśmiechu. Podszedł do swojej szafki i usiadł przed nią. Jego przyjaciel usiadł obok niego.
   - Stary, dobrze że jesteś. – uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.

wtorek, 18 września 2012

3 - I jak zrozumieć to, że tak miało być, pochować żale i sam ze sobą wśród szalonych fal dryfować dalej.



     Siedzieli wspólnie przy stole, kończąc jeść obiad. Dziewczynka skończyła swoją porcję i oparła łokcie na stole, a na nich swoją buźkę. Spojrzała na ojca, który siedział naprzeciw niej.
   - Tato… - zaczęła, wpatrując się w niego.
   - Słucham skarbie.
   - Kiedy wróci mamusia? Tęsknie za nią. – powiedziała cicho, a mężczyzna smutnym i tęsknym wzrokiem spojrzał na swoją córkę. Dwudziestosześciolatka, która karmiła swoja młodszą siostrzenicę, siedzącą w foteliku, przerwała na chwilę i najpierw spojrzała na Zaidę, później na Davida.
   - Królewno, poczekamy aż Olaya zje swój obiadek i pójdziemy razem do ogrodu, porozmawiamy, dobrze? – powiedział, a dziewczynka, skinęła główką, wiercąc się na swoim miejscu.
   Kobieta ubrała na małą łyżeczkę ostatek papki, która była posiłkiem jej siostrzenicy i wsunęła jej ją do buźki.
   - Zjedzone. – uśmiechnęła się do maleńkiej brunetki, a ta odpowiedziała jej szerokim i głośnym śmiechem. To dzięki tym dwóm małym istotką, które ciągle biegały, bawiły się i śmiały, David i Alita nie popadli w załamanie po śmierci Patricii. Oboje czuli i wiedzieli, że jest ktoś, dla kogo muszą żyć, że kimś muszą się zaopiekować. To dzięki nim znajdowali sens i powód do uśmiechu.
   - W takim razie idziemy. – Villa wstał i podszedł do fotelika, wziął na ręce młodszą córkę, a druga załapała go za dłoń i tak wyszli na zewnątrz, do ogrodu. Gonzalez wstała i zaczęła zbierać brudne talerze. Włożyła je do zlewu i pozmywała. Wzięła wilgotna ścierkę i wytarła podstawkę w foteliku, gdzie widniały pozostałości po posiłku małej Olayi. Odstawiła go w kąt, na jego miejsce. Wyszła do salonu i stanęła przy dużym oknie, obok wyjścia na taras. Zobaczyła, leżących razem na hamaku, przytulonych do siebie Davida i jego córki. Zawsze zastanawiała się dlaczego ona jeszcze nie ma swojej rodziny… Może dlatego, że gdy tylko na jej drodze pojawiał się jakiś mężczyzna, ona szukała w nim swój ideał… Kogoś takiego jak facet, którego poznała dziesięć lat temu. Zazdrościła siostrze, że ma takiego właśnie faceta i córki. Patricia w teraźniejszym wieku Ality, miała już męża i jedną córkę. To dla nich zrezygnowała ze swojej gry w piłkę. Postanowiła stać się dobrą i odpowiedzialną matką, żoną oraz panią domu.
   Ponownie spojrzała przez okno i zobaczyła, że w tym momencie obie dziewczynki mocno przytulają swojego ojca. Po chwili wstają i wracają w kierunku domu. Wchodzą po trzech schodkach i są już na tarasie. Kobieta otwiera im tarasowe drzwi z lekkim uśmiechem.
   - Ciociu, teraz Olaya idzie na drzemkę, a tatuś pójdzie ją uśpić. Pobawisz się ze mną albo poczytasz bajeczkę? – zapytała Zaida.
   - No pewnie. – uśmiechnęła się do niej i wzięła ja na ręce. Ruszyła z nią na górę, a zaraz za nimi szedł David ze swoją młodszą córką. Weszli do innych pokoi. Alita postawiła Zaidę na mięciutkim, puchatym, fioletowym dywaniku, który leżał na podłodze w jej pokoju.
   - Chcę jednak posłuchać jak czytasz mi bajkę. – rzuciła szybko i podbiegła do półki z mnóstwem książek. – Chcę tą! – zawołała i ułożyła się z nią, wygodnie na swoim łóżku. Alita usiadła obok niej i wzięła książkę do ręki. Okładka była czerwona, a na jej dole widniał szklany pantofelek na tle ślicznego, bajkowego zamku. Nad motywem zamieszczony był duży napis Kopciuszek. – Mama mi ją kiedyś kupiła i powiedziała, że ją przeczytamy, ale to się nie stało. – zrobiła smutną minkę. – Przeczytasz mi ją ciociu?
   - Pewnie księżniczko. Usiądź wygodnie i już zaczniemy. – pogładziła ją po włosach, a ona usiadła bardzo blisko niej, by widzieć obrazki w książce. – Dawno, dawno temu żyła sobie pewna bardzo śliczna dziewczyna… - zaczęła czytać, a dziewczynka wtuliła się w jej ramię.
   - Książe rozpoznał w Kopciuszku, dziewczynę z którą tańczył na balu. Zabrał ją ze sobą do swojego królestwa i żyli długo i szczęśliwie. Koniec bajeczki. – Alita zamknęła ostatnią stronę i spojrzała na siostrzenicę. – Podobało się?
   - Tak, ale chcę o coś zapytać.
   - Słucham.
   - Kim była macocha? Kto co jest? Nigdy o kimś takim nie słyszałam. – padły słowa, a kobieta poczuła zmieszanie. Jak miała to jej wytłumaczyć? – Ciociu, kto to jest?
   - Więc… Jeżeli twój tata ożeniłby się po raz drugi, to ta kobieta byłaby twoją macochą.
   - A byłaby taka zła jak w tej książce?
   - Nie, oczywiście, że nie! Ona byłaby dla ciebie i dla Olayi bardzo dobra. – uśmiechnęła się Alita. – To byłaby taka twoja druga mamusia.
   - Nie! To ty jesteś moją drugą mamusią! Ciociu! Zapomniałaś?! Ale z ciebie gapa! Jesteś moją mamusią chrzestną! – oburzyła się sześciolatka. – I wiesz co? Wczoraj miałaś rację… Dziś tatuś też powiedział, że mamusia jest w moim serduszku i w Olayi też! – ożywiła się dziewczynka. – Nie okłamałaś mnie! – zaśmiała się.
   - No a ja cię kiedykolwiek okłamałam? – zapytała roześmiana.
   - No nie. – Zaida się uśmiechnęła z lekkim zawstydzeniem. – A wiesz, tatuś jeszcze mówił, że mama jest w niebie i patrzy na nas wszystkich z góry! – mówiła z szeroko otwartymi oczami.
   - Bo to prawda. Co jeszcze ten twój tatuś mówił?
   - Że mama jest teraz w miejscu, gdzie będzie się nami opiekować, ale jej z nami już nie będzie. Szkoda, bo będę za nią tęsknić, ale tata też obiecał, że zabierze mnie i Olaye w miejsce, gdzie mamusia śpi! Tak samo jak dziadek i babcia! Ale ja powiedziałam wtedy, że o kimś zapomniał… - opowiadała mała brunetka.
   - O kim? – zainteresowała się dziewczyna.
   - O tobie! Ciociu, ty naprawdę jesteś gapą! Powiedziałam, że bez ciebie nie pójdę, a on wtedy się zaśmiał i powiedział, że ciebie też na pewno weźmiemy. Więc pójdziemy razem! – uśmiechnęła się. – A… - zaczęła. Ona jest naprawdę podobna do swojej matki, jest gadatliwa. – Zapytałam się też taty czy zostaniesz z nami na zawsze. Odpowiedział, że nie wie. Zostaniesz? Mam lepszy pomysł! Zostań naszą dobrą macochą! – najpierw zaczęła mówić po woli, a później się ożywiła. Kobieta była wprost oszołomiona kolejnymi słowami dziewczynki. 
___________________________________________________
Złamałam swoje postanowienie... Rozdziały miały być raz w tygodniu, a tu niespodzianka i jest jeszcze dziś ;))) 
No i jestem zaskoczona takimi statystykami i szybko przybywającymi komentarzami ;**

piątek, 14 września 2012

2 - Mogę zostać, jeśli tylko chcesz, ale powiedz, że potrzebujesz mnie.



     Leżała obok swojej siostrzenicy, gładząc jej ciemne włoski i czekając by usnęła. Wcześniej, ciągle marudziła, gdzie jest jej mamusia… Od czterech dni dziewczynki jej nie widziały, a dziś, w dzień pogrzebu Patricii, starsza Zaida zaczęła o nią pytać…
   - Alita, proszę cię… Zostań tu na razie. Dziewczynki cię uwielbiają, a ja… A ja czuję, że nie dam sobie sam z tym rady. Potrzebuję cię. Nikt inny nie zna nas tak jak ty. Byłaś z nami od zawsze.
  Te słowa pozostały jej w głowie i na pewno jeszcze na długo pozostaną. Usłyszała je od Davida, na drugi dzień, rano po śmierci jego żony, a jej starszej siostry. Obiecała mu, że zostanie i pomoże mu. W końcu obiecała to też jej…
 Spojrzała na swoją sześcioletnią chrześnicę, która już zasnęła. Nachyliła się nad nią i delikatnie pocałowała ją w czoło. Wstała i po cichu wyszła z pokoju. Zajrzała jeszcze obok, do pokoiku Olayi, która również już słodko spała.
  Zeszła po schodach na parter. Spojrzała w głąb salonu, gdzie w ciszy, naprzeciw siebie siedziała czwórka przyjaciół. Łączyli się w bólu razem z jednym. Byli jak ci muszkieterowie, trzech plus jeden. Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
   Odpuściła, nie będzie im przeszkadzać i przerywać tej ciszy. Skierowała się w innym kierunku, do kuchni, gdzie przy oknie stała wysoka, blondynka w czarnej sukience i szpilkach. Dziewczyna była wpatrzona w krzak z białymi różami, rosnący przed domem.
   - Dziewczynki już śpią. – powiedziała, stając obok niej. – Szkoda, że nie doczekała do siódmych urodzin Zaidy, jej pierwszego dnia w szkole i trzecich urodzin Olayi. – dodała cicho, spuszczając głowę w dół. – Ona zawsze była taka ułożona. Wszystko miała ustalone. Miała czas na wszystko, dla dziewczynek, dla Davida, na zajęcie się domem, a nawet dla swojej młodszej siostry, siadała ze mną i po prostu wysłuchiwała moich wiecznych problemów. – poczuła, że głos jej się zaczyna łamać i drżeć, a pod powiekami, zaczęły się zbierać łzy. – Jej się nie da zastąpić, nawet jeżeli ktoś by się do tego zmuszał. – dodała, ale teraz jakby wszystkie wcześniejsze bariery, puściły… Łzy popłynęły potokiem, po jej twarzy, rozmazując makijaż. Przyjaciółka ją mocno przytuliła.
   - Alita, tak chciał Bóg. Zabrał ją do siebie, bo zapewne teraz zakończył się scenariusz jej filmu. Trzeba żyć dalej, dostosować się do życia bez Patricii. To będzie trudne, ale wykonalne. Kochanie, dasz radę. Wszyscy dacie radę. – mówiła, gładząc ją po jej długich, czarnych włosach.
   - Natalia, będziemy się już zbierać. – usłyszała głos blondyna, wchodzącego do kuchni. Odsunęła się od dziewczyny i spojrzała na niego. Podszedł do nich. – Ali, wiesz, ze zawsze możecie na nas liczyć, na mnie, na Natalię i na Olallę. Zawsze jesteśmy do waszej dyspozycji. Szczególnie teraz. – powiedział Torres i ją przytulił.
   - Dzięki. – posłała rodzeństwu lekki uśmiech i wyszła za nimi do korytarza. Wyszli z domu, a po chwili znaleźli się tam też Hernandez i Reina.
   - Alita, trzymaj się. – szepnął tylko Xavi i ją przytulił. Wyszedł za rodzeństwem Torresów.
   - Wiedz, że jeżeli będziecie czegokolwiek potrzebować, to możecie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Pamiętaj o tym.
   - Dzięki Pepe. Nie wiem co byśmy teraz bez was wszystkich zrobili… Na długo przyjechałeś do Hiszpanii? – zapytała.
   - Zostaję jeszcze dwa tygodnie, więc spokojnie. Nie wiem jak z Fernandem, ale będzie też chciał trochę zostać… Szkoda, że Olalla nie mogła przylecieć z Leo i Norą.
   - Musiała. Jeżeli oboje załapali jakieś przeziębienie, to musiała z nimi zostać. – dodała dziewczyna.
   - Trzymaj się jakoś i dzwoń. – przytulił ją i spojrzał w stronę wejścia do salonu, gdzie właśnie stanął gospodarz, pogrążony w żałobie. Posłał mu lekki uśmiech i wyszedł, zostawiając ich samych.

    Widział jak jego przyjaciel wychodzi z jego domu. Alita zamknęła za nim drzwi i stanęła naprzeciw niego, opierając się o ścianę. Widać było jej rozmazany makijaż. Płakała wcześniej. Nie dziwił się, bo w końcu straciła swoją siostrę i przyjaciółkę w jednym.
   - Zaida dziś pytała o Patricię. Pytała dlaczego musiała dziś zostać w opiekunką i gdzie byliśmy… Trzeba będzie z nimi porozmawiać, wytłumaczyć im. – usłyszał i spojrzał na nią. Dobrze wiedział, że przecież w końcu, któraś z jego córek zapyta o matkę. Chciał tylko żeby to nie zdarzyło się tak szybko, bo to nie będzie proste ani nie niego, ani dla Zaidy i Olayi. – Mogę z nimi porozmawiać, jeżeli chcesz… - usłyszał.
   - Nie… Dziękuję ci, ale to należy do mojego obowiązku. Powiem im o tym jutro. Powinny to usłyszeć ode mnie. – odpowiedział szybko i spróbował wymusić na sobie choć jeden, maleńki grymas, podobny do uśmiechu. – A… Co jej odpowiedziałaś, gdy zapytała o… - zaciął się.
   - Że musiała wyjechać, ale ciągle jest z nią, w jej serduszku… - wydusiła z siebie, smutnym tonem.
   - Dziękuję Ali. – podszedł do niej i pocałował ją w czoło. – Ja już pójdę na górę. Położę się. Tobie też to radzę. – dodał i ruszył schodami do góry. 
____________________________________________________________
I dwójeczka ;)