Leżała
obok swojej siostrzenicy, gładząc jej ciemne włoski i czekając by usnęła.
Wcześniej, ciągle marudziła, gdzie jest jej mamusia… Od czterech dni dziewczynki
jej nie widziały, a dziś, w dzień pogrzebu Patricii, starsza Zaida zaczęła o
nią pytać…
-
Alita, proszę cię… Zostań tu na razie. Dziewczynki cię uwielbiają, a ja… A ja
czuję, że nie dam sobie sam z tym rady. Potrzebuję cię. Nikt inny nie zna nas
tak jak ty. Byłaś z nami od zawsze.
Te słowa pozostały jej w głowie i na pewno
jeszcze na długo pozostaną. Usłyszała je od Davida, na drugi dzień, rano po
śmierci jego żony, a jej starszej siostry. Obiecała mu, że zostanie i pomoże
mu. W końcu obiecała to też jej…
Spojrzała na swoją sześcioletnią chrześnicę,
która już zasnęła. Nachyliła się nad nią i delikatnie pocałowała ją w czoło.
Wstała i po cichu wyszła z pokoju. Zajrzała jeszcze obok, do pokoiku Olayi,
która również już słodko spała.
Zeszła po schodach na parter. Spojrzała w
głąb salonu, gdzie w ciszy, naprzeciw siebie siedziała czwórka przyjaciół.
Łączyli się w bólu razem z jednym. Byli jak ci muszkieterowie, trzech plus
jeden. Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
Odpuściła, nie będzie im przeszkadzać i
przerywać tej ciszy. Skierowała się w innym kierunku, do kuchni, gdzie przy
oknie stała wysoka, blondynka w czarnej sukience i szpilkach. Dziewczyna była
wpatrzona w krzak z białymi różami, rosnący przed domem.
- Dziewczynki już śpią. – powiedziała,
stając obok niej. – Szkoda, że nie doczekała do siódmych urodzin Zaidy, jej pierwszego
dnia w szkole i trzecich urodzin Olayi. – dodała cicho, spuszczając głowę w
dół. – Ona zawsze była taka ułożona. Wszystko miała ustalone. Miała czas na
wszystko, dla dziewczynek, dla Davida, na zajęcie się domem, a nawet dla swojej
młodszej siostry, siadała ze mną i po prostu wysłuchiwała moich wiecznych
problemów. – poczuła, że głos jej się zaczyna łamać i drżeć, a pod powiekami,
zaczęły się zbierać łzy. – Jej się nie da zastąpić, nawet jeżeli ktoś by się do
tego zmuszał. – dodała, ale teraz jakby wszystkie wcześniejsze bariery,
puściły… Łzy popłynęły potokiem, po jej twarzy, rozmazując makijaż.
Przyjaciółka ją mocno przytuliła.
- Alita, tak chciał Bóg. Zabrał ją do
siebie, bo zapewne teraz zakończył się scenariusz jej filmu. Trzeba żyć dalej,
dostosować się do życia bez Patricii. To będzie trudne, ale wykonalne.
Kochanie, dasz radę. Wszyscy dacie radę. – mówiła, gładząc ją po jej długich,
czarnych włosach.
- Natalia, będziemy się już zbierać. –
usłyszała głos blondyna, wchodzącego do kuchni. Odsunęła się od dziewczyny i
spojrzała na niego. Podszedł do nich. – Ali, wiesz, ze zawsze możecie na nas
liczyć, na mnie, na Natalię i na Olallę. Zawsze jesteśmy do waszej dyspozycji.
Szczególnie teraz. – powiedział Torres i ją przytulił.
- Dzięki. – posłała rodzeństwu lekki uśmiech
i wyszła za nimi do korytarza. Wyszli z domu, a po chwili znaleźli się tam też
Hernandez i Reina.
- Alita, trzymaj się. – szepnął tylko Xavi i
ją przytulił. Wyszedł za rodzeństwem Torresów.
- Wiedz, że jeżeli będziecie czegokolwiek
potrzebować, to możecie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Pamiętaj o tym.
- Dzięki Pepe. Nie wiem co byśmy teraz bez
was wszystkich zrobili… Na długo przyjechałeś do Hiszpanii? – zapytała.
- Zostaję jeszcze dwa tygodnie, więc
spokojnie. Nie wiem jak z Fernandem, ale będzie też chciał trochę zostać…
Szkoda, że Olalla nie mogła przylecieć z Leo i Norą.
- Musiała. Jeżeli oboje załapali jakieś
przeziębienie, to musiała z nimi zostać. – dodała dziewczyna.
- Trzymaj się jakoś i dzwoń. – przytulił ją
i spojrzał w stronę wejścia do salonu, gdzie właśnie stanął gospodarz,
pogrążony w żałobie. Posłał mu lekki uśmiech i wyszedł, zostawiając ich samych.
Widział jak jego przyjaciel wychodzi z jego
domu. Alita zamknęła za nim drzwi i stanęła naprzeciw niego, opierając się o
ścianę. Widać było jej rozmazany makijaż. Płakała wcześniej. Nie dziwił się, bo
w końcu straciła swoją siostrę i przyjaciółkę w jednym.
- Zaida dziś pytała o Patricię. Pytała
dlaczego musiała dziś zostać w opiekunką i gdzie byliśmy… Trzeba będzie z nimi
porozmawiać, wytłumaczyć im. – usłyszał i spojrzał na nią. Dobrze wiedział, że
przecież w końcu, któraś z jego córek zapyta o matkę. Chciał tylko żeby to nie
zdarzyło się tak szybko, bo to nie będzie proste ani nie niego, ani dla Zaidy i
Olayi. – Mogę z nimi porozmawiać, jeżeli chcesz… - usłyszał.
- Nie… Dziękuję ci, ale to należy do mojego
obowiązku. Powiem im o tym jutro. Powinny to usłyszeć ode mnie. – odpowiedział
szybko i spróbował wymusić na sobie choć jeden, maleńki grymas, podobny do
uśmiechu. – A… Co jej odpowiedziałaś, gdy zapytała o… - zaciął się.
- Że musiała wyjechać, ale ciągle jest z
nią, w jej serduszku… - wydusiła z siebie, smutnym tonem.
- Dziękuję Ali. – podszedł do niej i
pocałował ją w czoło. – Ja już pójdę na górę. Położę się. Tobie też to radzę. –
dodał i ruszył schodami do góry.
____________________________________________________________
I dwójeczka ;)
Pierwsza...;]
OdpowiedzUsuńTrochę smutny ten rozdział ale mam nadzieje że wszystko się w końcu ułoży..;)
Czekam na kolejny rozdział już
Zgadzam się z Chloe. Ten rozdział jest smutny, przykry - takie wrażenie odniosłam po przeczytaniu, co nie oznacza, że pod tym względem ustępuje poprzednim notkom. Życie płata nam różne figle, jednak mam nadzieję, że wszystko powoli wróci do normy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-**
Swietny rozdzial ;> troche smutny ale mam nadzieje ze wszystko sie jakos ulozy. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBiedy David i dziewczynki:(Trochę smutno... czekam na następny :)Na bank będzie weselej no nie?Rozdział zwalisty:)
OdpowiedzUsuńBiedny David :C
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość..
kolejny wyciskacz łez. rozdział jest bardzo smutny i wzruszający. w piękny sposób opisujesz ból i stwarzasz nastrojową atmosferę. szkoda mi Villi i jego córeczek. na pewno obecność Ali dobrze wpłynie na ich samopoczucie!
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkimi dziewczynami ;) Rozdział bardzo smutny, wzruszający, ale taki miał być ;D Bardzo mi się podoba i czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńNo świeczki mam w oczach:( Rozdział wyjątkowo smutny. Nie wiem, co napisać... Świetnie oddałaś atmosferę domu pogrążonego w żałobie. Żal dziewczynek, Davida i przede wszystkim Ali.
OdpowiedzUsuńUsunęłam blog o Barcy, ale za to zapraszam Cię na:
http://zly-chlopak.blogspot.com/
Mam nadzieję, że się spodoba:*
PS. Nie dodaję często komentarzy, bo w domu jestem tylko na weekendzie;(
Wszystkie dziewczyny przede mną mają rację - smutno tutaj... :( Wspaniale to wszystko opisałaś. Szkoda mi Davida i Ali. powiedzenie dziewczynkom, że ich mamy już nie ma będzie trudne, ale piłkarz ma rację. To należy do jego obowiązku. Mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej. :)
OdpowiedzUsuństrasznie smutaśno :( ale rozdział jest cudny :) ciekawa jestem co dalej :) Ali na pewno pomoże Davidowi :)
OdpowiedzUsuńBardzo smutny rozdział :(
OdpowiedzUsuńJak na razie to jest jedyny Twój blog, gdzie jestem na bieżąco. Brakuje mi czasu... Nie obiecuję, że dam radę śledzić wszystkie opowiadania.
Zapraszam do siebie na nową część :)
Jejku, znowu płaczę,mam nadzieję, że wszystko sie ułoży:9 czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuń~celu$ka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOjj dlaczego taki smutny .? :(
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że następny będzie weselszy ;)
Oj oj!Rozdział smutny ale przecież jak się pisze o takich sprawach to nie może być wesołe.Czekam na następny !
OdpowiedzUsuń