czwartek, 18 października 2012

8 - Już odeszły tamte dni, już nie wrócą - nie ma ich.


Chodziła pomiędzy sklepowymi półkami, w wypełnionym koszykiem w dłoni, zapatrzona na różne produkty. Poczuła, że z kimś się zderzyła, przy czym kilka rzeczy wypadło jej z koszyka.
   - Uważaj. – powiedziała i spojrzała na winowajcę zdarzenia.
   - Przepraszam cię najmocniej! – odpowiedział szybko chłopak, podnosząc z ziemi produkty, które upadły Alicie. Chłopak był niewysoki i dobrze zbudowany. Miał brązowe oczy i bujne, maleńkie, krótkie loczki koloru jasnobrązowego, a nawet można by rzecz, że wpadającego lekko w rudawy odcień.
   - Nie, ja też przepraszam. Zagapiłam się. – lekko się uśmiechnęła.
   - Ja tak samo, a tak właściwie to jestem Benito, dla przyjaciół po prostu Beni. – posłał jej uśmiech i wyciągnął dłoń w stronę brunetki.
   - Alita. – przedstawiła się i uścisnęła jego dłoń.
   - Beni, gdzie ty się szlajasz?! Szukałem… O, Ali. Cześć. – nagle, jakby znikąd pojawił się jej znajomy.
   - Witaj Fabian. – uśmiechnęła się.
   - Widzę, że zdążyliście się już jakoś poznać. To mój przyjaciel jeszcze z czasów szkolnych. – wskazał na chłopaka. – To przyjaciółka mojej… - zaciął się. – Przyjaciółka Natalii. – umiejętnie wybrnął z sytuacji.
   - Alita, a może poszłabyś z nami wieczorem do klubu. – zaproponował Benito.
   - Wiesz… Dzięki za zaproszenie, ale nie skorzystam. – uniosła lekko kąciki swoich ust w górę. Po minie Fabiana, Beni wywnioskował, że jego zaproszenie nie było stosowne, ale dlaczego? – Wiecie co, troszkę się śpieszę. Naprawdę miło było was spotkać. Do zobaczenia. – rzuciła z delikatnym uśmiechem i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę kas.
      Piątkowe przedpołudnie, a w supermarkecie klientów, jakby miał być koniec świata. Na dwadzieścia kas, tylko pięć obsługiwanych, a przy nich kolosalne kolejki. Brunetka stanęła na końcu tej, która wydawała się jej najkrótsza. Westchnęła, widząc, że przed nią stoi jeszcze osiem osób. No cóż, zaczeka.
  Wcześniej gdy tylko dostawała propozycję jakiegoś wypadu do klubu czy na jakąkolwiek imprezę, szła bez zastanowienia, przy czym dobrze się bawiła, a teraz… Teraz straciła siostrę i jak ma się dobrze bawić? Nie potrafiłaby. Na pewno jeszcze nie teraz.
   - Przepraszam, mogłaby pani już podejść? – z jej transu wyrwał ją głos kobiety, która stała za nią.
   - Tak, tak. Przepraszam. – odpowiedziała. Podeszła dwa kroki i zaczęła wyjmować zakupy na czarną taśmę.
  Kilka minut później wychodziła z budynku z pełnymi siatkami. Podeszła do, stojącego na parkingu ciemnoszarego BMW, jeden z kolekcji samochodów Villi. Zawsze mogła liczyć ma pożyczenie od niego któregoś z jego aut, ponieważ nie dorobiła się swojego, a szwagier zawsze zgadzał się bez problemów, bo w końcu kilkoma na razie nie będzie jeździł. Teraz gdy zamieszkała z nimi, może korzystać z pojazdów do woli.
  Zapakowała siatki do bagażnika i wsiadła za kierownicę. Zamówiła już tort dla Olayi, zrobiła zakupy i kolejnym miejscem na jej liście było już tylko studio, gdzie na co dzień pracowała. Musi porozmawiać z Elizabeth, swoją szefową. Chciała prosić o lekką zmianę w jej obowiązkach i grafiku. Odpaliła silnik i ruszyła spod supermarketu.

  Rozmowa przebiegła bardzo korzystnie dla panienki Gonzalez. Jej szefowa znała sytuacje Ality i wiedziała, że kocha swoje siostrzenice jak własne córki i chce się nimi zająć. Wspólnie z Elizabeth uzgodniły, że dziewczyna zamiast wysiadywać w biurze i robić zdjęcia w szkołach, czy klientom do dokumentów, będzie dostawać swoje zlecenia. Jej praca stanie się luźniejsza i dla niej wygodniejsza. Poszczęściło się jej. Gdy była w studiu, jego próg przekroczył znany jej asystent prezesa miejscowego klubu piłkarskiego. Zarząd Barcelony chce zamówić mini album ze zdjęciami zespołu i stadionu. Właścicielka bez zastanowienia przekazała tą robotę Alicie. Nie wahała się, bo znała zamiłowanie dziewczyny do futbolu, klubu i jego zawodników. Zadowolona dwudziestosześciolatka opuściła studio fotograficzne i skierowała się do posiadłości piłkarza Blaugarny.
  Weszła do pustego domu i od razu rozpakowała zakupy. Od dawna nie panowała tu taka cisza. Dziś na CampNou chłopaki mieli otwarty trening, więc David by odciążyć trochę swoją szwagierkę, zabrał córki ze sobą. Tam dziewczynkami mieli się zająć Reina i Torres, siedzący na trybunach.
 I tak nie miała co robić, więc postanowiła, że postanowiła skorzystać z pierwszej okazji by zacząć swoją pracę. Zabrała torbę ze sprzętem i znów znalazła się w pojeździe.
 Nie miała problemu z zaparkowaniem samochodu w podziemiach. Po pierwsze, znali ją, po drugie znali samochód, po trzecie już dawno dostała przepustkę, którą załatwili jej przyjaciele – Xavi i David. Od razu pomaszerowała na trybuny, gdzie w jednym z sektorów wypatrzyła Olallę i Natalię, a obok nich trzy dziewczynki i chłopczyk.
   - Cześć, gdzie zgubiłyście Jose i Fernanda? – zapytała, witając się z dziewczynami całusami w policzek. Usiadła, a czwórka dzieciaków musiała od razu oblec ciocię Alitę.
   - Wyobraź sobie, że wszyscy koledzy z reprezentacji uparli się żeby zaprosić do wspólnego treningu Reine i mojego brata, a Tito się zgodził. – odpowiedziała Nati i wskazała na murawę. Brunetka powędrowała wzrokiem we wskazanym kierunku. Pepe z Torresem faktycznie trenowali z zawodnikami Dumy Katalonii, a nawet dostali klubowe dresy. Trenowali? Może to nawet za dużo powiedziane… Wygłupiali się - może to lepsze określenie. Ciągle sobie dokuczali, ale to był luźny trening, więc trener wyjątkowo na to pozwalał. Za to współczuła im jutrzejszego treningu… Jeżeli dziś się obijają, to jutro dostaną wycisk. Widok ich roześmianych twarzy wywoływał u Ality uśmiech, a najbardziej cieszył ją fakt, że widzi śmiejącego się Davida. Robił to chyba pierwszy raz od kilku dni, nie wymuszenie.
____________________________
Dziś nie piątek, a jest rozdział. Dlaczego?
A więc już tłumaczę. Mój komputer został zawirusowany na amen, więc przez jakiś czas mnie nie będzie.   Teraz dodaję, dzięki uprzejmości brata... Choć tyle. Tak więc czekamy na powrót mojego laptopa do świata żywych. 
Wasza Coppernicana ;**

piątek, 12 października 2012

7 - Mogę zasnąć, jeśli zaśniesz obok. Słodka noc, odpływam razem z Tobą.

 

  Wrócili do domu, zjedli kolację i położyli dziewczynki do łóżek.
Alita leżała u siebie na łóżku, ciągle się kręcąc i wiercąc. Nie mogła zasnąć. Zeszła na dół i od razu skierowała się do kuchni. Nalała sobie soku do szklanki i oparła się o kuchenny blat. Wypiła jej zawartość i odstawiła ją do zlewu. Wiedziała, że tak szybko nie zaśnie, więc weszła do salonu i zabrała z niego, ciepły koc, leżący złożony na rogu kanapy. Otworzyła tarasowe drzwi i przekroczyła ich próg. Dobrze zrobiła, zabierając ze sobą to przykrycie, bo miała na sobie jedynie swoją skąpą piżamę składającą się z króciutkich, dresowych spodenek i bluzki na cienkich ramiączkach. Usiadła na dużej, wygodnej huśtawce z miękkim obiciem, stojącej zaraz przy wyjściu na taras. Otuliła się kocem i zajęła się wpatrywaniem w bezchmurne i gwieździste niebo.
 Po kilku minutach na tarasie pojawił się i on, również w swojej piżamie, w starym T-shircie i bokserkach.
   - Przygarniesz mnie pod ten koc? – zapytał, wyjmując zza siebie obie ręce. W jednej trzymał dwa, duże kieliszki, a w drugiej butelkę czerwonego wina.
   - Też nie możesz spać? – lekko się uśmiechnęła, przesuwając się i robiąc miejsce dla bruneta. – Jest północ… Nie uważasz, że to późna pora na to? – zapytała, gdy ten usiadł obok i zaczął nalewać trunek do kieliszków.
   - No proszę cię. Nie rób mi tego. Ze mną się nie napijesz? – zrobił minę zbitego psiaka, podając jej kielich. – Potrzebuję mojej przyjaciółki. – dodał.
   - Pewnie. Przygarnę cię. – uśmiechnęła się, udostępniając mu kawałek ciepłego koca. – Też chciałam z tobą porozmawiać. – zaczęła i upiła łyk wina, a on na nią spojrzał. – Nando dziś powiedział, że Olalla ma przyjechać na kilka dni z dzieciakami. Tym samym przypomniał mi, że w sobotę są urodziny małej. Przygotujemy coś?
   - Faktycznie… Wypadło mi z głowy. Jest Xavi, Pepe, Torres z rodziną, przyjedzie Natalia i zaprosimy moich rodziców. Małe przyjęcie w gronie najbliższych. – mówił. – Tylko będzie brakować jednej osoby… - dodał smutno, spuszczając wzrok. – Wiesz… Najbardziej w tym wszystkim boli mnie to, że nikt nic o tym nie wiedział, że ukrywała to. Wiem, że ostatnio nie układało się dobrze między nami, ale przecież… Przecież dalej byliśmy małżeństwem i mogła mi o tym wszystkim powiedzieć. Ufaliśmy sobie. – westchnął i upił łyk wina.
   - To nie do końca tak było, David. – zaczęła cicho, a on spojrzał na nią pytająco. – Od jakiegoś czasu Pati skarżyła się na silne bóle głowy. Namawiałam ją żeby w końcu zgłosiła się z tym do lekarza. Na szczęście uległa. Poszła wtedy gdy miałeś trening, a ja zostałam z dziewczynkami. Kilka dni później, taka sama sytuacja, tylko poszła po wyniki. To było miesiąc temu. Wtedy wróciła po dwóch godzinach, taka… Nieobecna… Wysłałam dziewczynki na górę i usiadłam z nią by porozmawiać. Pierwszymi słowami, jakie wtedy od niej usłyszałam było: Alita, ja umieram… Myślałam, że sobie żartuje, ale ona była taka cholernie poważna, a jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. Potem, płacząc opowiadała, że ma ogromnego guza w głowie. – z jej oczu popłynęły pierwsze łzy, ale kontynuowała dalej. – Nie wierzyłam jej. Nie chciałam… Później jeszcze dodała, że już nic nie można z tym zrobić, że już jest za późno, a lekarze dają jej od kilku tygodni do kilku miesięcy życia. Prosiła mnie żebym nikomu o tym nie mówiła, a szczególnie tobie, bo wtedy zaczynałeś treningi i byłeś szczęśliwy, bo wracasz do grania. David, nawet nie wiesz jak trudno mi się z tym żyło. A wtedy przed meczem, gdy szłyśmy na stadion, powiedziała, że kręci się jej w głowie. Upadła… Nie obudziła się już i nie obudzi. – załkała, a mężczyzna przymknął na chwilę oczy w geście całkowitego poddania się. Poczuł słone łzy, napływające mu pod powieki. Oboje siedzieli na huśtawce, pod jednym kocem ze łzami w oczach. W końcu Villa spojrzał na kobietę i objął ją ramieniem.
   - Ali, damy radę. – wyszeptał, czując się całkiem bezsilny.

    Obudziły go pierwsze promienie, wschodzącego słońca, które padały wprost na niego. Chciał się przeciągnąć, ale uniemożliwiała mu to osoba, która spała, oparta o jego ramię, a on ją obejmował. Przed nimi, na stoliku stały dwa kieliszki i pusta butelka po winie.
Pamiętał jak najpierw Alita przyznała mu się, że wcześniej wiedziała o chorobie jego żony, a później zaczęli wspominać te najszczęśliwsze i najsmutniejsze chwile, w których gościła Patricia. W końcu oboje musieli zasnąć.
 Chciał spróbować wstać, tak żeby nie obudzić śpiącej Ality. Podniósł się, podtrzymując dziewczynę. Ułożył ją delikatnie na huśtawce i wrócił do domu. Wszedł do kuchni i nastawił wodę na poranną  kawę. Kilka minut później już się gotowała i zabrał się za przygotowywanie kofeinowego napoju.
   - Mi też możesz zrobić. – usłyszał za sobą damski głos. Obejrzał się i zobaczył zaspaną jeszcze Alitę, przekraczającą próg kuchni. Wyjął z szafki drugi kubek i dokończył to co zaczął. Wlał wodę do kubków, gdzie wcześniej wsypał zmieloną kawę. Automatycznie jej pobudzający do życia aromat i zapach rozpowszechnił się po całej kuchni. Postawił jeden kubek przy dziewczynie i sam usiadł naprzeciw niej. – Tak teraz sobie myślę… - zaczęła. – W przyszłym tygodniu kończy mi się urlop i będę musiała porozmawiać z moją szefową. Chciałabym jakoś zmienić swój zakres obowiązków, przynajmniej póki dziewczynki nie pójdą do szkoły i przedszkola. – mówiła, a David tylko skinął głową.
   - Dziękuję, że mi pomagasz. – odpowiedział cicho.
   - Nie dziękuj, mówiłam ci już. Robię to bo chcę. – uśmiechnęła się lekko.

   Wieczór. Cała czwórka siedziała w salonie, pochłonięta swoimi zajęciami. Alita ze swoją chrześnicą siedziała przy niskim stoliku i próbowały ułożyć puzzle z obrazkiem, na którym bajkowy Kubuś tańczy w kole ze swoimi przyjaciółmi – Prosiaczkiem, Tygryskiem i Krzysiem. Ojciec siedział na kanapie ze swoją młodszą córką i zaczęli wspólnie wykonywać telefony, do osób, które chcą zaprosić na jej trzecie urodziny. 
________________________________________
To jak, dziś meczyk Hiszpanii ♥ Kto ogląda ? : ) 

piątek, 5 października 2012

6 - Śmierć zabrała mnie, lecz moja dusza pozostała. Obiecałam Ci, że nigdy nie zostaniesz sama!



      
    Szła znów sama z dziewczynkami wzdłuż barcelońskiej ulicy. Wcześniej, zanim jeszcze nie doszli wszyscy do ogromnej fontanny, Natalia niepostrzeżenie zmyła się razem z jej nowym znajomym. Gdy przyjaciele się zorientowali to Fernando zaczął się śmiać, że jego siostra zaczyna sobie układać życie. Później i oni zostawili Alitę, a ta wyruszyła na dalszy spacer z siostrzenicami.
   - Dziewczyny, to gdzie teraz pójdziemy? – zapytała Ali.
   - Do taty! – zawołała Oly, siedząca w wózku.
   - Tak! Może pójdziemy po niego i odwiedzimy śpiącą mamę? – zaproponowała sześciolatka.
   - W takim razie musimy iść pod ten duży stadion, wiesz.
   - Tak! Lubię tam chodzić! – zawołała Zaida.
   - W takim razie postanowione. – uśmiechnęła się do dziewczynek.

   Wszyscy razem weszli po treningu do szatni, śmiali się i rozmawiali. Zaczęli kolejno wchodzić pod prysznice.
   David, owinięty w biały ręcznik wyszedł spod natrysków i podszedł do swojej szafki, a wtedy rozległ się dźwięk jego telefonu. Wyjął go z kieszeni spodni i spojrzał na wyświetlacz – Alita.
   - Słucham cię Alita.
   - Tatusiu, to ja Zaida. – usłyszał w słuchawce. – Czekamy na ciebie pod tym dużym stadionem.
   - Naprawdę? Przyszłyście po mnie? – uśmiechnął się.
   - Tak! – usłyszał.
   - Dziewczynki chciały przyjść po ciebie i tak jak im obiecałeś, iść do Patrici. – teraz usłyszał głos właścicielki dzwoniącego numeru.
   - Tak, wiem… - westchnął. – Dajcie mi chwilę. Zaraz wyjdę. – dorzucił i się rozłączył.

   Teraz stwierdził, że dobrze zrobił, jadąc dziś na trening samochodem, pięciodrzwiowym Audii, gdzie zamontowane były foteliki dla jego pociech.
  Po chwili parkował już auto, przed cmentarzem, gdzie dzień wcześniej pochował żonę. Wysiedli z samochodu trzymając się za ręce, ruszyli w stronę alejki prowadzącej ich do ich celu.
 Ktoś nie znający ich, mógłby pomyśleć, że tworzą wspaniałą i szczęśliwą rodzinę, że najpierw idzie ojciec, który trzyma za rękę swoja starszą córkę, obok niej jej młodsza siostra, które również trzymają się za dłonie i wreszcie kochająca matka, idąca trzymając drugą dłoń najmłodszej pociechy.
  Doszli do kamiennej płyty na której wybite były napisy, uwieczniające imię i nazwisko, leżącej tu zmarłej, a przy niej kilka jeszcze świeżych bukietów kwiatów.
   - Cześć mamo. – odezwały się równo dziewczynki. Alita przykucnęła obok i objęła je ramionami. Robiła wszystko by tylko się nie rozkleić.

   Stali razem w jednym rzędzie, on stał krok dalej, a reszta zgromadzonych z tyłu. Stała pomiędzy przyjaciółmi, bez których pewnie nie dała by sobie sama rady. Pracownicy zakładu pogrzebowego zaczęli chować do grobu drewnianą trumnę. Z oczu dziewczyny wcześniej spływały pojedyncze łzy, ale teraz płynęły strumienie. Nie wierzyła w to, że to ostatnie pożegnanie z jej ukochaną siostrą. Czuła, że momentalnie traci wszystkie swoje siły. Tak samo czuła się kilka lat temu, nad świeżym grobem jej rodziców, ale wtedy była przy niej ona. Były tam razem i się wspierały, a teraz ona została jedna sama. Z bezsilności chciała upaść na kolana, ale w ostatniej chwili przyjaciel ją podtrzymał i przytulił. Wtedy młody wdowiec cofnął się o krok i stanął pomiędzy przytuloną do Hernandeza, swoją szwagierką i Reiną. Dalej w rzędzie stało młode rodzeństwo Torres. Starał się być silny, ale widok rozpłakanej Ality tylko go poruszył, ale jednak w tym momencie nie uronił łzy, choć w środku był w jednej wielkiej rozsypce. 

      Po chwili, przytulona do dwóch brunetek, nie powstrzymała się i łzy zaczęły spływać po jej policzku. David podszedł bliżej i szepnął do Ality:
   - Zabiorę dziewczynki do tego parku za rogiem. Podjedź tam później samochodem. – powiedział i delikatnie wsunął kluczyki do dłoni dwudziestosześciolatki. Złapał obie córki za dłonie i ruszyli w stronę wyjścia.

   - Dlaczego tak szybko? Dlaczego to zdarzyło się już teraz? – zapytała drżącym głosem i spojrzała w bok.
   - Widocznie przyszedł już na mnie czas. Odeszłam spokojna, bo wiedziałam, że wspaniale poradzicie sobie beze mnie. – uśmiechnęła się śliczna szatynka.
   - Przestań! Nie mów tak! My cię potrzebujemy Patricia! – powiedziała z ponownymi łzami w oczach.
   - Nie potrzebujecie mnie. Teraz z Davidem potrzebujecie siebie nawzajem, a dziewczynki potrzebują was. Ali kochanie, pamiętaj moje wcześniejsze słowa i walcz o to, o czym zawsze marzyłaś. – uśmiechnęła się.
   - Pamiętam co mi mówiłaś… Słowo w słowo… Pati, ale ja nie mogę… Już dawno obiecałam sobie, że nigdy ci tego nie zrobię, a nawet jeżeli to nie mam szans.
   - Ciii… Teraz to coś innego, więc pod tym względem masz moje błogosławieństwo. Alita, bądź dobrą matką dla Zaidy i Olayi.
   - Patricia… - znów spojrzała w bok, gdzie wcześniej siedziała jej siostra. Bardzo ją kochała i jej brakowało niej, na tyle by nawet wyobrazić sobie, że z nią rozmawia. Brakowało jej ich częstych rozmów, gdy opowiadały sobie o wszystkim, sącząc po woli wino. Wtedy zawsze dziewczynki już spały, a jej mąż był na treningu lub meczu, a gdy wracał zawsze zastawał je śpiące razem na kanapie w salonie, otulał je wtedy ciepłym kocem i całował w czoło swoją ukochaną oraz przyjaciółkę, która była za razem jego szwagierką. Alita była bardzo częstym gościem w domu Villów, więc każdy był już przyzwyczajony do jej obecności, a nawet cieszyli się z tego powodu. Uwielbiali ją i ze wzajemnością.
       Wytarła ostatnie łzy z policzka i podniosła się. Objęła się swoimi rękami i ruszyła w stronę wyjścia z tego ponurego miejsca. Wyszła na parking i podeszła do samochodu Davida. Usiadła na miejscu kierowcy i włożyła kluczyk do stacyjki. Przekręciła go i uruchomiła silnik. Wyjechała spod cmentarza i chwilę później już parkowała pojazd pod parkiem z placem zabaw, gdzie przebywała jej teraźniejsza i jedyna rodzina. Wysiadła z auta i skierowała się w stronę miejsca, gdzie bawiło się sporo osób. Podeszła bliżej i zobaczyła Davida przy huśtawkach. Delikatnie bujał na nich swoje dwie córki. Zbliżyła się do ławki, stojącej obok i usiadła, obserwując szczęśliwą trójkę.
___________________________
Mamy kolejny piątek i kolejny rozdział ;)
 Ps.Ehhhh, ploty i ploty... A Messi Jr. mógłby już na świat przyjść xd