piątek, 31 sierpnia 2012

0 - Szukałam Ciebie w nieskończoność


   - Ja tam po nią nie idę! – mówili jeden przez drugiego, stojąc przed murem, odgradzającym małe boisko, od większego, gdzie trenowali zawodowi piłkarze. – Ty po nią idź! Jesteś odważna! – wszyscy razem spojrzeli na drobną szesnastolatkę.
   - Co?! Ja?! Dlaczego niby ja mam iść po tą piłkę, jeżeli jej tam nie wykopałam?! – oburzyła się brunetka.
   - No idź! Wiesz jak tam wejść i jesteś już tam obyta. Sama mówiłaś, że bywałaś tam jak twoja siostra miała treningi.
   - No, ale teraz jej tam nie ma. – broniła się. Jej znajomi nie dawali za wygraną. Ciągle namawiali, a właściwie zmuszali ją do przechadzki na boisko treningowe. – Dobra! Przestańcie już! Pójdę! – zawołała i od razu, zdenerwowana ruszyła, by obejść mur, by dostać się do wejścia na duży plac. Udało się jej przejść przez bramę, niepostrzeżona. Na boisku biegali zawodnicy w bordowych strojach, a za linią stał starszy mężczyzna i tylko nimi dyrygował. Miała wrażenie, że skądś go kojarzyła, ale teraz nie mogła sobie przypomnieć skąd… Piłkarze, biegający po murawie, mieli po lewej stronie, na piersi, na koszulkach pewien znaczek, którego nie widziała dokładnie z tej odległości. Nie chciała ryzykować, że ktoś ją przyuważy i stąd przegoni. Rozejrzała się i zobaczyła piłkę przyjaciół, leżącą zaraz przy murze, z tej strony, z której przyleciała. Weszła za konstrukcję trybun. Przeszła przez labirynt żelaznych rurek i w końcu przeszła go całego, wychodząc tuż niedaleko, leżącej piłki. Zgarbiona, szybko do niej podbiegła i chwyciła ją, ale w tym samym momencie na niej znalazły się też inne dłonie. Lekko przestraszona, podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą chłopaka. Równo się podnieśli, ciągle wspólnie trzymając jedną piłkę. Miał na sobie ciemne spodenki i bordowy T-shirt. Miał kruczoczarne włosy, a na brodzie, ledwie widoczny zarost. Miał brązowe, hipnotyzujące oczy i do tego lekko, czarująco się uśmiechał. Spojrzała na jego lewą pierś, gdzie widniał herb. Teraz już dobrze wiedziała co on oznaczał… Spojrzała lekko za niego, na trenera. I już nawet teraz przypomniała sobie skąd kojarzyła tego mężczyznę… Był to selekcjoner młodzików Reprezentacji Hiszpanii, a oni to piłkarze La Rojity. Znów spojrzała w śmiejące się oczy chłopaka, stojącego przed nią.
   - Ja chciałam… Ja chciałam tylko piłkę… Bo… Bo moi znajomi ją tu wyrzucili… - zaczęła się jąkać, nawet nie wiedziała dlaczego… Przecież nigdy się jej to nie zdarzało.
   - Zauważyłem. – uśmiechnął się. – David. – podał jej swoją prawą dłoń.
   - Alita. 
______________________________________________
Jest prolog. Od razu na starcie chciałabym poinformować, że rozdziały na tym blogu będą pojawiać się raz w tygodniu, w piątek lub w sobotę :)