Otworzyła oczy. Nie
była w swoim łóżku, ani w swojej sypialni. Czuła jego dotyk i ciało, przytulone
do jej pleców, dłoń która obejmowała talię i brzuch.
Wiedziała, że to co
się stało w nocy było piękne, ale z drugiej strony męczyły ją wyrzuty sumienia.
Kochała go i pragnęła od bardzo dawna. Nie znając prawdy, obstawiała że Davida
poniosło, za bardzo brakuje mu żony czy po prostu bliskości z kobietą. Nie
chciała byś w zastępstwie za Patricię.
Chciała tego, ale
wiedziała, że nie powinno to mieć miejsca. Delikatnie złapała za ciepłą dłoń
Davida i tak by go nie zbudzić, zsunęła ją ze swojego ciała. Po woli podniosła
się i spojrzała na mężczyznę. Spał, miarowo oddychając. Wyglądał słodko i tak
bezbronnie. Delikatnie się uśmiechnęła i spojrzała na zegarek, który wskazywał
godzinę 5:30.
Zabrała swoje rzeczy
z sypialni Villi i wyszła. Wróciła do swojego pokoju. Wzięła świeżą bieliznę
oraz ubranie, po czym poszła do łazienki, pod prysznic.
Odkręciła kurek.
Poleciał na nią strumień ciepłej wody. Przymknęła oczy i odchyliła głowę. Teraz
w głowie miała tylko jedno wspomnienie, z dnia przed śmiercią jej ukochanej
siostry.
Tak jak zwykle, wieczorami gdy dziewczynki już spały, a David bywał na
treningach, siedziały we dwie, najczęściej, degustując się dobrym winem. Tym
razem siedziały w ciszy, na tarasie, na huśtawce.
Mężatka czuła, że z dnia na dzień czuje się
coraz gorzej, ale nie chciała martwić tym swojej wtajemniczonej siostry.
- Ali,
muszę coś powiedzieć, ale bardzo cię proszę, nie przerywaj mi. – zaczęła, a
młodsza spojrzała na nią pytająco. – Znam twoje uczucia do Davida. –
westchnęła, a Alita spojrzała na nią przestraszona. – Domyśliłam się już dawno.
Przed ślubem tego nie widziałam, ale potem już tak. Mówiłaś, że to tylko
przyjaciel i patrzyłaś na to wszystko. Wyobrażam sobie, jak to cię mogło ranić.
Pierwsza go poznałaś i nawet rodzina przypuszczała, że to ty z nim będziesz.
Pierwsza i nawet lepiej wpasowałaś się w jego towarzystwo, a przyjaciele cię
pokochali. Ja wróciłam z tourne z drużyną, poznałaś nas ze sobą i wtedy również
i ja się w nim zakochałam. Zepsułam ci to. Przepraszam cię siostrzyczko. –
mówiła, łamiącym się głosem.
- Nie przepraszaj mnie! Na początku było mi
z tym źle, ale nie mam do ciebie o to żalu. Sama wiesz, że miłość nie wybiera.
- Alita, obiecaj mi jedno. – mówiła ciszej. –
Nie wyobrażam sobie nikogo innego, niż ciebie przy boku Davida gdy umrę.
- Patricia! Nie umrzesz, słyszysz! Nie wolno
ci tak mówić i myśleć. – ożywiła się dziewczyna, a jej starsza siostra gorzko
się zaśmiała.
- On cię potrzebuje i na swój sposób kocha.
Zaida i Olaya kochają i traktują cię jak drugą matkę. Chcę żebyście wszyscy
byli szczęśliwi.
- Nie mów tak, proszę cię. – w oczach
młodszej Gonzalez pojawiły się łzy.
- Nie płacz. – przytuliła ją do siebie. –
Będziesz matką dla moich córek i zawalczysz o Guaje, rozumiesz?
- Obiecuję, że zajmę się dziewczynkami, ale
twojego miejsca u boku Davida nie zajmę.
- Kochasz go i zawalczysz o jego serce. Będę
wam kibicować, tam z góry.
Nie powstrzymała łez. Oparła się o
ściankę i zsunęła się po niej, siadając w brodziku. Łzy i płynąca woda rozmazały
jej wczorajszy makijaż. Szum wody zagłuszał jej łkanie. Czuła się rozdarta od
środka. Nie wiedziała co ma robić.
Wybiła godzina 6:30
kiedy stanęła przed drzwiami mieszkania przyjaciela. Zadzwoniła kilka razy i
zapukała. W końcu jej otworzył, zaspany i w piżamie. Przepuścił ją w progu,
przecierając oczy. Weszła do środka i zajęła miejsce w fotelu, przyciągając do
siebie kolana.
- Alita, co się
stało? – usiadł naprzeciw i spojrzał na nią z niepokojem. Nie odpowiedziała,
ale zauważył, że w jej oczach pojawiają się łzy. Coś się musiało wydarzyć,
jeżeli przyszła do niego i tak wczesnej porze i w takim stanie. – Ali. – złapał
ją za dłoń.
- Kiedy wyjeżdżasz?
– zapytała przez łzy.
- Ósmego w samo
południe.
- Jadę z tobą. –
odpowiedziała nagle.
- Co się stało? –
ponowił pytanie, biorąc do ręki szklankę z sokiem, stojącą wcześniej na blacie
stolika.
- Przespałam się z
nim. – odpowiedziała, przygryzając dolną wargę by powstrzymać kolejne łzy.
Prawie zadławił się sokiem, słysząc jej słowa.
- Z Davidem? –
otworzył szeroko oczy.
- Nie, ze świętym
Mikołajem! – odpowiedziała poirytowana.
- A nie wolałabyś
zostać i wyjaśnić sobie z nim wszystko? – zapytał.
- Tylko, że ja się
tego boję.
- Czyli chcesz
uciec?
- Ja tak tego nie
nazwałam. – oburzyła się.
- Ale zauważ, że
nic innego to nie jest. Z resztą jak chcesz. Jeszcze dziś zarezerwuję drugi
bilet.
- Dziękuję Beni. –
przytuliła się do niego.
Obudził go głos
starszej córki. Otworzył oczy i ujrzał siedmiolatkę.
- Tatusiu, gdzie
jest ciocia? – zapytała, przeszywając go wzrokiem. Po wspomnieniu przez córę o Alicie, natychmiastowo
się zerwał. Rozejrzał się, ale nie było ani jej, ani jej rzeczy.
- Nie ma jej u
siebie w pokoju? – zapytał, zakrywając się kołdrą. Dziewczynka pokręciła głową.
– Gdzie jest twoja siostra?
- Na dole. –
odparła Zaida.
- Idź do niej żeby
nie była sama, a ja zaraz do was zejdę, dobrze? – przetarł oczy. Mała kiwnęła
głową i bez słowa wyszła z pokoju ojca. Wstał i ubrał się. Nie rozumiał
dlaczego nigdzie nie był Ality. Zajrzał jeszcze do jej sypialni. Była pusta.
Tylko na łóżku leżała jej wczorajsza, czerwona sukienka.
Schodząc po schodach
usłyszał dzwonek do drzwi i tupot córek, które biegły by otworzyć gościowi. Był
to Reina, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Witam moją
ulubioną rodzinę. – śmiał się. – Przyszedłem oznajmić wam wspaniałą wiadomość,
ale widzę, że brakuje tu jednej osoby. – rozejrzał się, a wtedy do domu weszła
Alita, widząc wszystkich zebranych lekko się uśmiechnęła.
- Ciocia! Gdzie ty
uciekłaś? – od razu podbiegła do niej Olaya, a kobieta wzięła ją na ręce.
- Nigdzie nie
uciekłam. Chciałam coś załatwić. – odpowiedziała, całując dziewczynkę w nosek.
- Okey, to mogę już
powiedzieć, że trener pozwolił mi przedłużyć urlop i zostaję aż do ósmego. Więc
będę mógł spędzić urodziny z moja chrześnicą. – zaśmiał się i wziął na ręce
Zaidę.
- Możemy
porozmawiać? – zapytała, gdy byli w kuchni sam na sam, a Jose zabawiał
dziewczynki w salonie. Villą skinął głową. – Postanowiłam, że jednak wyjadę do
Angli z Benim. – wypowiedziała, a on zaskoczony na nią spojrzał.
- Czy to ma związek
z… - zaczął niepewnie, ale Alita od razu mu przerwała.
- Nie, to nie ma z
tym związku. – po części skłamała. – Postanowiłam to już wcześniej. Ktoś musi
się zająć filią w Liverpoolu. – odpowiedziała nie patrząc na niego, bo
wiedziała jeżeli to zrobi to się znów rozpłacze.
Szósty grudnia. Tak
jak co dzień, Reina z rana zameldował się w domu przyjaciela. Wspólnie wykonali
telefon do Torresów, by zaśpiewać sto lat małemu Leo.
Alita w końcu też
powiedziała dziewczynkom o swoim wyjeździe. Obie próbowały stosować przeróżne
argumenty, by ich ukochana ciocia została. Jednak po długim czasie przystanęły
na tym, gdy po raz tysięcy Gonzalez przyrzekła, że codziennie będzie z nimi
rozmawiać przez telefon lub Internet.
Wieczorem, gdy
dziewczynki już spały, a David pojechał na zakupy, związane z jutrzejszymi urodzinami
Zaidy, Alita poszła do siebie i zaczęłam się już pakować. Usłyszała ciche
pukanie do drzwi.
- Jose, myślałam,
że pojechałeś z Guaje. – zreflektowała.
- Chciałem
porozmawiać z tobą. – oparł się o komodę. – Co ty najlepszego robisz?
- Yyyy. Pakuję się?
- To widzę, ale
dlaczego wyjeżdżasz?
- Jose, ty też?!
Umówiliście się z Benim? Postanowiłam, że zajmę się filią naszego studia. To
wszystko.
- Alita, na pewno?
- Tak Pepe! Wiem,
że David wspaniale poradzi sobie z dziewczynkami, a Natalia z Fabianem już się
zaoferowali, że w razie potrzemy mu pomogą. – odpowiedziała podirytowana już
tym wszystkim. Hiszpan tylko westchnął, podszedł do niej i przytulił. Ucałował
w czoło i wyszedł z jej sypialni. Ona rzuciła bluzkę na podłogę, którą trzymała
w dłoni. Usiadła na skraju łózka i schowała twarz w dłoniach.
Wieczór, siódmego
grudnia. W domu panowała wrzawa, dziewczynki wariowały, rozbawiając zebranych
dorosłych. Zaida przybiegała do wszystkich i przypominała ile już lat
skończyła.
- Weź ty mi ją tam
pilnuj. – wyszczerzyła się Nat do Reiny.
- Będę, będę. –
zaśmiał się, nosząc chrześnice na barana.
- I masz dzwonić! –
blondynka zwróciła się do przyjaciółki.
- Obiecałam to
dziewczynkom, obiecam i tobie. – odwzajemniła uśmiech, podając kolejne klocki
Oly.
- Na pewno nie
chcesz żebyśmy cię odwieźli? – zapytał, stojąc oparty o ścianę w korytarzu.
- Nie, poradzę sobie. Z resztą już taksówka
czeka, a z Jose i Benim umówiliśmy się na lotnisku. – odpowiedziała, ubierając
kurtkę. Przykucnęła, by być na wysokości obu siostrzenic i spojrzała na nie.
Pierwsza przytuliła się do niej Olaya.
- Ale ciociu, nie
możesz wyjechać, bo mam jeszcze jeden ar… agr… Tato, jak to się mówiło?! –
wzburzyła się starsza.
- Argument słonko. –
uśmiechnął się David.
- No właśnie, a
jest nim to, że miałaś zostać naszą dobrą macochą! – zawołała i przytuliła ją
na pożegnanie. – Ale wróć szybko, dobrze? – zapytała cienkim głosikiem i
spojrzała na nią ze smutną minką.
- Postaram się. –
odpowiedziała i ucałowała obie w czubek głowy. – Muszę iść. – zmieszała się i
wzięła swoja torbę. Miała już sięgać po walizkę, kiedy chwycił za nią David.
- Pomogę ci. –
zaoferował się. – Dziewczynki, zostańcie w środku, bo jest zimno. – zwrócił się
do nich i wyszedł zaraz za Alitą. Spakował jej rzeczy do bagażnika taksówki i
stanął przed nią. Żadne z nich nie wiedziało jak się zachować. Wykonał krok i
po prostu ją przytulił. Ona zaciągnęła się jeszcze zapachem jego perfum, które
chciała zapamiętać.
Czuł, że musiał to
zrobić. Nie wiedział kiedy znów ją zobaczy. Chwycił za jej podbródek i odchylił
ku górze. Delikatnie musnął jej usta.
- Trzymaj się. –
szepnął i otworzył jej tylne drzwi pojazdu, patrząc na nią z nadzieją, że może
jeszcze jednak zrezygnuje. Ona spuściła wzrok i wsiadła to samochodu.
- Na lotnisko
proszę. – zwróciła się do kierowcy.
____________________________________________
Co ode mnie?
Feliz Cumpleanos Zaida Villa ♥