sobota, 17 listopada 2012

10 - Nie chcę znowu czuć tej pustki, jaką jest bez Ciebie świat.



   Siedziała na rogu łóżka najmłodszej siostrzenicy, pomagając jej się ubrać. Gdy była gotowa, usadziła ją obok siebie i zaczęła rozczesywać jej włosy, po czym związała je w dwa równe kucyki. Wtedy do pokoju wbiegła Zaida, roześmiana i chwaląc się, tym że sama zawiązała swoje buciki. Olaya była już gotowa. Zeskoczyła z łóżka i stanęła obok swojej starszej siostry. Wyglądały bajecznie. Obie miały na sobie śliczne bordowe spódniczki i klubowe trykoty z numerem na plecach, z którym gra ich ojciec oraz ich imiona.
   - No dobrze dziewczynki, wy jesteście gotowe, a w co ja się ubiorę? Hmm? – zaśmiała się, wstając.
   - Pomożemy ci wybrać! – zawołała Zaida, chwyciła młodszą siostrę za dłoń i pociągnęła za sobą. Przystanęła w progu, odwracając się. – No ciociu, na co czekasz? Chodź! – zarządziła. Alita zaśmiała się i ruszyła za dziewczynkami, które zmierzyła do jej sypialni. Starsza otworzyła jej szafę i przyjęła zamyśloną pozę, co strasznie zabawnie wyglądało. Alita podeszła i wyjęła swoje ciemne jeansy.
   - Może być? – zaśmiała się ich ciotka, a obie skinęły głową. – Tylko teraz coś na górę. – zamyśliła się.
   - Ja wiem! – krzyknęła Olaya i puściła się pędem na korytarz. Słychać było, że wpadła do któregoś z pokoi i po chwili wróciła z taką samą koszulką jak miały siostry. Panna Gonzalez wzięła ją od dziewczynki i podniosła do góry, rozkładając ją. Duży, żółty numerek 7, a powyżej niego jej imię.
   - Tata gdy wychodził chciał ci ją dać, ale byłaś wtedy w łazience ciociu. – wytłumaczyła Zaida.
   - W takim razie będę musiała podziękować waszemu tacie za nią. – puściła do nich oczko.

  Zaparkowała samochód na podziemnym parkingu, obok znajomego samochodu przyjaciela, który z rodziną czekał na nią. Kobieta wysiadła z samochodu i z uśmiechem przywitała się z Fernando, jego żoną i dzieciakami. Wtedy zabrała się za wypakowywanie Olayi z jej fotelika, bo Zaidą zajął się Torres. Dziewczynki od razu pognały przywitać się z Leo i Norą, którzy tylko czekali na przybycie małych panienek Villa.
   - Alita, jaką ty masz ładną koszulkę. – uśmiechnęła się Olalla, gdy Nando poszedł już z dziećmi w stronę wejścia na trybuny, a ta została z brunetką jeszcze na parkingu.
   - Dostałam od Davida. – odpowiedziała, wyjmując swoją torbę z samochodu po czym zamknęła go. – Gdzie zgubiliście resztę? – zapytała, idąc po woli i wyjmując swoją lustrzankę z torby.
   - Natalia, Fabian i Benito są już na trybunach, a dzieci uparły się by zaczekać obok samochodu na Oly i Zaidę. – odpowiedziała.
 Kobiety dogoniły piłkarza Chelsea, który sam dzielnie próbował okiełznać czwórkę małych potworków. Znaleźli swój sektor i dołączyli do będących już tam trójki. Alita usiadła obok Beniego, biorąc na kolana młodszą siostrzenicę.
   - Cześć. – uśmiechnęła się do chłopaka.
   - Witaj, to chyba nasze pierwsze spotkanie, gdzie na siebie nie wpadamy. – uśmiechnął się.
   - Racja. Beni, poznaj moje dwie kochane siostrzenice, to jest Olaya, a to Zaida, wskazała na dziewczynkę siedzącą na krzesełku obok.
   - Cześć dziewczynki, ja jestem Beni. – uśmiechnął się szeroko i podał obu dłoń, a ten z uśmiechem ścisnęły ją swoimi maleńkimi piąstkami.
   - O! Widzę wujka Xaviego! – zawołała Zaida, bo właśnie na boisko zaczęli wchodzić piłkarze obu drużyn, FC Barcelony i Realu Sociedad.  – Jest i tata! – prawie zapiszczała.

  Dziewczyna ciągle robiła zdjęcia, jak nie zawodnikom biegającym po murawie, to dzieciom, które bawiły się razem na ich trybunie. Przez pierwsze 40 minut żadna z drużyn nie zdołała zdobyć gola, pomimo ładnych akcji.
   - Wujku, dlaczego tata jeszcze nie strzelił gola? – Zaida stanęła przed Fernandem i zrobiła smutną minkę, na co wszyscy się uśmiechnęliśmy. Wtedy na boisku zaczęła się akcja Alba odebrał piłkę przeciwnikowi, podał do Iniesty, a ten do Xaviego, który znalazł wolne pole i kopnął do Messiego. Biegł już do bramki, kiedy przed nim, jakby znikąd pojawił się obrońca, szybko się rozejrzał i kopnął przed bramkę, a wtedy znalazł się tam Guaje, który skończył akcję pięknym golem w 45 minucie spotkania. Wszyscy szaleli ze szczęścia.
   - Zaida! Ty wykrakałaś tego gola! – zawołał Beni, a my się roześmialiśmy. Widać było, że po tych słowach dziewczynka była raczej z siebie zadowolona.
  Przerwa minęła szybko, a po niej gol wyrównujący dla gości. Ale Wielka Barca walczyła, dzięki faulowi na Alvesie mieli rzut wolny, do którego przymierzali się tradycyjnie Leo i Xavi. Messi pięknie, parabolą wpakował piłkę do siatki, nie do obrony dla bramkarza.
 Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:1 dla Barcelony. Kolejne dwa gole zdobyli Xavi i Pedro.

   Wszyscy stali w podziemnym parkingu, wyczekując na Davida, by pogratulować mu pięknej bramki. Niańka Nando ganiał za dziećmi, które specjalnie mu uciekały, Fabian z Benim o czymś rozmawiali, a Alita z Natalią i Olallą oglądały zdjęcia, które zrobiła pani fotograf. Po chwili pojawiła się mała grupka dzisiejszych zwycięzców, a mianowicie czterej piłkarze, w tym dwóch ze swoimi narzeczonymi.
   - Witamy naszych bohaterów. –  Alita uśmiechnęła się na widok Davida, Xaviego, Leo, Pedra, Antonelli i Caroliny.
   - Jacy znowu bohaterowie? – przeciągnął z uśmiechem Leo.
   - Jeżeli mówię, że bohaterowie to bohaterowie. – zaśmiała się.
 Villa spojrzał na przyjaciółkę. Jednak założyła trykot, który załatwił specjalnie dla niej. Przez cały mecz czuł obecność córek i niej. Wiedział, że mocno trzymają za niego kciuki. Widział też, że jej nowy znajomy ciągle na nią zerka. Co jeżeli to jest facet, z którym w końcu będzie szczęśliwa? Może się zakocha i założy rodzinę? Z jednej strony się cieszył, a z drugiej nie chciał by od nich odeszła. Ale jej szczęście było ważniejsze. Podszedł do niej i cicho szepną, tak by nikt nie słyszał.
   - Zabiorę dziewczynki do domu. Jeżeli chcesz, zostań z Benim. – puścił do niej oczko, a ta lekki skinęła głową. Wszyscy zaczęli się rozjeżdżać, David wymienił z Alitą kluczyki do samochodów i sam wyjechał z dziewczynkami za autem Torresa. Na parkingu zotała Alita, Natalia, Beni i Fabian.
 Młoda Torresówna ze swoim chłopakiem szybko się zmyli, z głupkowatą wymówką, zostawiając Alitę i Benito samych.
   - Może spacer? – zaproponował niepewnie chłopak.
   - Zgoda. Po samochód przyjadę jutro. – lekko się uśmiechnęła i wyszli z budynku.
 Spacerowali po ogarniętych mrokiem uliczkach Barcelony. Rozmawiali, śmiali się i wygłupiali wspólnie. Dobrze się ze sobą czuli. W końcu wylądowali w parku, tam usiedli na ławeczce niedaleko latarni, która dawała lekkie światło, dzięki któremu mogli się dobrze widzieć.
   - Pokochałaś kiedyś kogoś tak, że ciągle o nim myślisz, pomimo ciągle płynącego czasu? – zapytał nagle, całkowicie zmieniając temat rozmowy. Był całkowicie poważny, a wzrok wpatrzony w dal. Dziewczynę lekko zdziwiło to pytanie, które bądź co bądź określało jej osobę. Spojrzała na niego, a ten zaczął mówić: - W dzieciństwie miałem przyjaciółkę. Zawsze byliśmy nierozłączni. Gdy miałem już paręnaście lat stwierdziłem, że nie wyobrażam sobie swojego życia bez niej, że ją naprawdę kocham. Mówiliśmy sobie o wszystkim, ona mi który chłopak się jej podoba, czy który do niej startuje. Ja też jej mówiłem wszystko, prócz właśnie jednego, moich uczuciach do niej. Wszyscy zawsze mówili, rodzina, przyjaciele, że w przyszłości będziemy razem. Oczywiście się z tego śmialiśmy, ale gdzieś w głębi miałem nadzieję, że tak będzie. To było ciekawe, że urodziliśmy się w tym samym dniu, a ja byłem od niej starszy o jedyne pół godziny. Nasze mamy leżały nawet w jednej sali. Przed swoimi osiemnastymi urodzinami obiecałem sobie, że właśnie w ten dzień powiem jej co czuję. W końcu nadszedł. Spotkaliśmy się. Okazało się, że ona ma też mi coś do powiedzenia. Pozwoliłem jej pierwszy. – dalej patrzył w dal, a dziewczyna uważnie słuchała jego opowieści. – Powiedziała, że się zakochała, że poznała wspaniałego chłopaka, który się jej oświadczył i chce za niego wyjść za mąż. Udałem, że się bardzo cieszę, choć od środka czułem jak moje serce rozdziera się na kawałki. Później zapytała co ja chciałem jej powiedzieć, odpowiedziałem, że to już nie jest ważne. Poznałem później tego chłopaka. Był naprawdę porządny i wiedziałem, że ją uszczęśliwi. Później nasze drogi się rozeszły i jakimś cudem kontakt się urwał. Od tego momentu nie ma dnia ani chwili, w której bym o niej nie myślał. – skończył i spojrzał na nią. Ona wbiła wzrok w trawnik obok i przez chwilę się zamyśliła.
   - Gdy miałam szesnaście lat poznałam, praktycznie przez przypadek, pewnego chłopaka. Zaprzyjaźniłam się z nim, z jego przyjaciółmi, którzy stali się jakby moją drugą rodziną. Czułam, że ten chłopak znaczy dla mnie coś więcej niż nawet najlepszy przyjaciel, za których oficjalnie się uważaliśmy. Później poznał moją starszą siostrę. Do dziś pamiętam uczucie, które towarzyszyło mi przy rozmowach z jednym lub z drugim, jak to mówili mi jakie to drugie nie jest idealne. Praktycznie to dzięki mnie się zeszli. Do ich ślubu miałam wielką nadzieję, że to może jednak się zmieni, że może on zmieni swoje zdanie, że wybierze jej młodszą siostrę, mnie. Jednak, jak mówią, nadzieja matką głupich… - gorzko się zaśmiała. – Ożenili się, a ja nadal zostałam jego najlepszą przyjaciółką, siostrą… Później przyszedł czas na dzieci. Wtedy już w stu procentach akceptowałam ich związek, bo wiedziałam, że są szczęśliwi. Ciągle przy nich byłam, próbowałam jakoś godzić, gdy się kłócili czy służyłam dobrą radą. Praktycznie byłam cięgle przy nich obecna. W końcu zdarzyło się coś najmniej oczekiwanego. – przełknęła ciężko ślinę. – Ta starsza, szczęśliwsza, umarła.
   - A ty jesteś przy tym mężczyźnie, pomagasz mu i jesteś przy nim. – dopowiedział Beni, a Alita skinęła głową. – Masz choć tyle, bo ja nie wiem gdzie ona jest, co się z nią dzieje. – dodał i wtedy nastała taka niezręczna cisza. – Oboje należymy do klubu złamanych serc. – mrugnął oczkiem i lekko się uśmiechnął. – Chodź, odprowadzę cię. – objął ją ramieniem, pomagając wstać.

    Siedział na kanapie w ciemnym salonie. Coś nie dawało mu spać. To przez nieobecność Ality? To było dla niego dziwne i to bardzo. Oczywiście, zawsze się o nią martwił, ale teraz to jakby coś więcej. Myślał o niej i o tym, że poznała tego chłopaka. Nie dawało mu to spokoju. Sam dziwił się, że zaprząta sobie tym głowę, ale to było silniejsze od niego samego. Zdążył się przyzwyczaić do tego, że ona zawsze tu była, a w szczególności po śmierci Patrici. Co jeżeli ona będzie chciała założyć swoją rodzinę i wyprowadzi się od nich? Czy on da radę sam zająć się domem i na dodatek dobrze wychować dziewczynki, dodając do tego swoją karierę? Przecież to było wiadome, że wiecznie jej z nimi nie będzie. Teraz bardziej się tym przejmował niż wcześniej.
 W końcu usłyszał dźwięk przekręcanego klucza w zamku i po chwili ciche kroki wewnątrz. Wstał i bezszelestnie skierował się ku korytarzowi, gdzie również panowała ciemność. Oparł się o ścianę, obserwując zarys sylwetki szwagierki, zdejmującej swoje obuwie. Przycisnął na włącznik światła, a wtedy pojawiła się tam jasność. Dziewczyna podskoczyła, bo nie ukrywając przestraszyła się. Spojrzała na Davida jakby zobaczyła ducha.
   - Jeny, David, nie strasz. – powiedziała, uspakajając oddech. – Czemu jeszcze nie śpisz?
   - Nie mogłem zasnąć. Jak było? – zapytał spokojnie.
   - W porządku. Beni to miły chłopak. – lekko się uśmiechnęła. – Zostawiłam samochód na Camp Nou. Jutro go odbiorę. – dodała.
   - Nie ma problemu. – odpowiedział.
   - Ja pójdę się położyć, bo jestem padnięta i tobie też radzę. Na pewno jesteś zmęczony po takim meczu. – posłała mu delikatny uśmiech.
   - Masz rację. – oboje skierowali się w stronę schodów na piętro, jednak on przepuścił ją przodem. Stanęli przed drzwiami swoich sypialni. David zanim jednak wszedł do swojej, spojrzał w bok i z lekkim uśmiechem, powiedział: - Miłych snów, Ali.
   - Dobranoc David. – odpowiedziała i zniknęła za drzwiami.
 ____________________________________________
Na początku były krótkie rozdziały, a teraz się rozpisuje :D Lepiej mi to wygląda ; ) 
 Trzymamy dziś kciuki za Barcelonę ! Mecz z Realem Zaragoza o 20 ! 
I jeszcze jedno !
Bienvenido Al Mundo Kai Valdes Cardona ! <33
 No i jeszcze coś... Jakiś czas temu wzięłam udziw tworzeniu filmiku dla Carlesa Puyola. Wyszedł on tak: 

Pozdrawiam, Coppernicana ; ****
 
 

środa, 7 listopada 2012

9 - Stać wśród tych którzy zagubili rytm, Tam nas nie prowadził nikt



 Zaparkowała samochód pod ciągiem budynków i wysiadła z niego. Ruszyła prosto do lokalu, w którym mieściła się cukiernia, gdzie wczoraj zamówiła tort dla Olayi. Zapatrzyła się w ekran swojego telefonu i gdy miała zamiar przekroczyć próg, poczuła że na kogoś wpada.
   - Przepraszam! – zawołała i podniosła wzrok. W mężczyźnie, na którego wpadła rozpoznała jej już znanego wcześniej chłopaka.
   - I znów na siebie wpadamy. – zaśmiał się.
   - Racja, już drugi dzień pod rząd. – dodała.
   - Ale przyznaj, że to są miłe zderzenia. – posłał jej uśmiech. – Kupujesz tu coś? – wskazał na wnętrze cukierni.
   - Zamówiłam tu tort dla siostrzenicy. – odpowiedziała z uśmiechem.
   - W takim razie zapraszam. – otworzył jej drzwi i wpuścił jako pierwszą. Podobało się jej wnętrze cukierni. Ściany były w odcieniu kawy z mlekiem, z jasnymi wzorkami. Po jednej stronie stało kilka stolików, a po drugiej lada z wypiekami za szybą. Z zaplecza wyłoniła się sylwetka niewysokiej kobiety, z wyglądu miała jakieś ponad 50 lat.
   - Dzień dobry. – przywitała się dziewczyna.
   - Dzień dobry. Podać coś? – zapytała kobieta z uśmiechem na ustach i z kątem oka spojrzała na chłopaka, stojącego obok Ality.
   - Chciałabym odebrać zamówienie. – powiedziała i położyła na ladę karteczkę z którą miała odebrać wypiek.
   - Mamy dziś mały poślizg, poprzez awarię z prądem, ale z tego co wiem, to właśnie ten tort jest w trakcie przygotowania, więc jakby mogła pani chwilę poczekać… - mówiła.
   - W takim razie Alito, zapraszam cię na najlepszą kawę i ciasto w mieście. – wtrącił Beni i ukradkiem puścił oczko do kobiety za ladą.
   - W porządku. – odpowiedziała i w tym samym momencie została zaprowadzona przez chłopaka do wolnego stolika w kącie cukierni.
   - Wiesz, że już wczoraj myślałam, żeby gdzieś cię zaprosić, no na przykład na taką kawę. – uśmiechnął się, odsuwając krzesło dla brunetki. – I również cię przeprosić.
   - Przeprosić mnie? Za co? – zapytała, zdziwiona siadając.
   - Za to, że wypaliłem z tym zaproszeniem na imprezę, a Fabian potem powiedział mi, że twoja siostra dopiero co… - ugryzł się w język. – Przepraszam. – zreflektował.
   - Oj przestań, skąd mogłeś wiedzieć.
   - Tak czy siak, chciałem cię przeprosić. – uśmiechnął się, a po chwili do stolika podeszła kobieta z dwiema filiżankami kawy i dwoma kawałkami ciasta na maleńkich talerzykach.
   - Wiesz co Beni… - Alita nachyliła się trochę do chłopaka, gdy tamta odeszła. – Ta kobieta ciągle nas obserwuje, tak dziwnie się patrzy. – szepnęła.
   - A to tylko dlatego, że to moja mama i jutro gdy będę na tradycyjnym niedzielnym obiedzie, wszyscy będą mnie wypytywać czy jesteś moją dziewczyną. – uśmiechnął się, odpowiadając szeptem. Alita spuściła wzrok i jakby z lekka zaczerwieniła się. – Nie no, z tym wypytywaniem to żartowałem, ale na serio, to jest moja mama, a teraz siedzimy w jej rodzinnej cukierni. – wyjaśnił. – Pracuje tu moja siostra, mama i dwie ciotki. Jak to mówią, wszystko zostaje w rodzinie.
   - Rozumiem. – uśmiechnęła się pod nosem.
   - Dzisiejszy wieczór masz zarezerwowany dla siostrzenicy, a jutrzejszy? Co robisz jutro?
   - Idę na mecz, a na nim będę kibicować szwagrowi i przyjaciołom, pilnować dziewczynek i przy okazji wykonywać swoją pracę. – uśmiechnęła się.
   - Właśnie miałem ci zaproponować na ten mecz wyjście, bo mam dwa bilety. Fabian mnie wystawił, bo idzie z Natalią, a ja kupiłem miejsca w dobrym rzędzie.
   - Oni się wycwanili, bo mają już załatwione miejsca w loży vipów. – zaśmiała się. – Ale swoje bilety możesz komuś odsprzedać. Reina niestety jutro w południe musi już wracać, więc jedno miejsce zostaje wolne. Zapraszamy do naszego towarzystwa.
   - Loża vipów? No tak, twój szwagier, brat Natalii… Okey. Dzięki za zaproszenie, chętnie skorzystam. – odpowiedział z uśmiechem. – Mówiłaś, ze na meczu będziesz pracować?
   - Jestem fotografem. Dostałam zlecenie, by sfotografować ‘sportową duszę Barcelony’. Potem te zdjęcia mają trafić do jakichś albumów.
   - Myślałem wcześniej nad fotografią, ale jednak postawiłem na architekturę.
   - Tak czy siak, oboje mamy duszę twórcy. – zaśmiali się oboje.
 Po chwili tort dla Olayi był już gotowy. Dziewczyna podziękowała za miłe spotkanie, spędzony czas i pożegnała się z chłopakiem, wcześniej potwierdzając jutrzejsze spotkanie na Camp Nou.

   Weszła do domu z pakunkiem, który odstawiła na komodę w korytarzu. Zdjęła buty i weszła w głąb pomieszczenia. Przystanęła w progu salonu i ujrzała śpiącego Davida z dziewczynkami, przytulonymi do tego obu boków. Uśmiechnęła się na widok drzemiącej trójki. Oparła się o ścianę i wbiła wzrok w ten piękny obrazek. Zawsze zazdrościła siostrze takiej rodziny. Na początku bardzo zazdrościła Patrici miłości jej i Davida. Ona zawsze dla piłkarza była tylko i wyłącznie przyjaciółką. Na początku to bolało, później przed samym ich ślubem, miała cichą nadzieję, że to się zmieni, a po narodzinach Zaidy już to wszystko zaakceptowała  i cieszyła się ich wspólnym szczęściem.
 Z jednej strony żałowała, że ich ze sobą poznała, a z drugiej, widząc dziewczynki i ich wcześniejszą sielankę, była zadowolona. Samowolnie się uśmiechała.
 Po woli ruszyła w ich stronę. Stanęła za kanapą, centralnie za panem domu. Lekko się pochyliła nad jego ramieniem. Poczuła intensywny, hipnotyzujący i jego charakterystyczny zapach męskich perfum. Zaciągnęła się nim, przymrużając oczy. Chciała go obudzić, mówiąc mu do ucha coś w rodzaju: Śpiąca księżniczko, czas wstawać, ale normalnie nie miała serca. Spał z dziewczynkami tak słodko. Znów się uśmiechnęła i po cichu wyszła do kuchni. W zlewie stała jedna szklanka, więc od razu zabrała się za umycie jej. Chciała ją odłożyć do szafki, ale ta wyślizgnęła się jej z dłoni i spadła na podłogę, rozbijając się na kawałeczki, wydając przy tym głośny brzęk. Alita od razu przykucnęła by pozbierać szkło.

  Obudził go brzęk dobiegający z kuchni. Pomrugał kilka razy, bo się do końca obudzić. Delikatnie odsunął swoje córki, by wstać tak, żeby ich nie zbudzić.
   - Cholera! – usłyszał z kuchni. Wstał i jeszcze zaspany ruszył we wcześniej wskazanym kierunku. Stanął w progu i zauważył kucającą drobną brunetkę, a wokół niej mnóstwo kawałeczków szkła. Dopiero po chwili zauważył, czerwone krople krwi, kapiące z jej dłoni, którą trzymała wyciągniętą nisko nad podłogą, a w drugiej trzymała niewielkie kawałeczki potłuczonej szklanki.
   - Boże Alita, zostaw to. – zerwał się i już był przy niej. Wytrącił szkło z jej drugiej dłoni i pomógł się podnieść. Usadowił ją na krześle i od razu sięgnął po apteczkę. – Teraz może trochę popiec. – mruknął, zabierając się za oczyszczanie rany. Gdy od czasu do czasu syknęła z bólu, ten przestawał na chwilę i spoglądał na jej twarz. – Jak dziecko Ali, jak dziecko. – zaśmiał się, zawiązując supełek na bandażu, owiniętym na jej dłoni, po czym niespodziewanie dla niej ucałował wewnętrzną część jej dłoni. – No, ale już po kłopocie. – uśmiechnął się i znów spojrzał na twarz przyjaciółki, ale tym razem w oczy. Oboje patrzyli sobie w swoje brązowe jak łupina kokosa, tęczówki. Po chwili jednak mężczyzna spuścił wzrok i lekko się uśmiechnął. Wstał i w ciszy zabrał się za dokładne zamiatanie kafelek w kuchni.
   - Dziękuję. – usłyszał ciche. 
   - Nie ma za co. – odparł.
   - Tato, gdzie jesteś? – usłyszeli z salonu głos starszej dziewczynki.
   - Ja do nich pójdę. – dziewczyna wstała i powędrowała do pomieszczenia, gdzie były jej siostrzenice.
Od tamtego momentu w kuchni, panowała dziwna atmosfera pomiędzy nimi. Sami nie wiedzieli dlaczego. To dla nich było dziwne i niewytłumaczone.
 W końcu przybyli wszyscy zaproszeni goście na małe przyjęcie urodzinowe dla Olayi.
Na samym początku Alita zaproponowała coś ciepłego do picia, a Natalia poszła pomóc przyjaciółce.
   - Słyszałam, że umówiłaś się jutro z Benim. – wyszczerzyła zęby.
   - Skąd wiesz? – zapytała zdezorientowana Alita, zalewając kawy wrzącą wodą.
   - Muniz oczywiście musiał się pochwalić tym Fabianowi, a ten powiedział mi. – zaśmiała się blondynka.
   - A mówią, że to kobiety plotkują. – przewróciła oczami i chciała chwycić tacę z kubkami, ale owinięta dłoń bandażem jej to uniemożliwiła.
   - Daj to. – Natalia przejęła od niej tacę. – Tak właściwie to co ci się stało? – zapytała, patrząc na nią podejrzliwie.
   - Stukałam szklankę i się skaleczyłam, zbierając jej kawałeczki z podłogi. – odpowiedziała i wyszła z kuchni, a za nią młoda Torresówna.

 Chwilę później wniesiono tort ze świeczką w kształcie trójki. Wszyscy śpiewali dla dziewczynki ‘sto lat’. Olaya z pomocą siostry i dwójki małych przyjaciół zdmuchnęła maleńki promyk, co sprawiło czwórce najmłodszych największą frajdę. Alita zabrała tort z powrotem do kuchni, by go pokroić. Wzięła duży nóż do prawej ręki, ale było jej nie wygodnie, więc postanowiła spróbować lewą. Po chwili w progu pojawił się David, widząc, że rana na prawej ręce przeszkadza jej w pokrojeniu tortu, a leworęczna nie była, od razu podszedł do niej i niespodziewanie dla dziewczyny, delikatnie złapał za jej dłoń, by wyjąć z niej nóż. Obróciła głowę i znów ich spojrzenia się spotkały. Taka sama sytuacja, jak sprzed kilku godzin.
   - Pomogę ci. – rzekł i zabrał się za krojenie tortu córki. Brunetka zrobiła krok w bok, by zrobić miejsce przyjacielowi. 
__________________________________________
W końcu napisałam ten rozdział! Ufff ! 
Dziś meczyk! Uwzględniam wygraną Barcelony, bo nikogo inneg przecież ♥
Ps. Status po meczu - podły ; (