- Wracasz do domu
na święta? – zapytała, siedząc z nim na kanapie i oglądając telewizję.
- Nie mam ochoty
kolejny rok wysłuchiwać pytań wszystkich ciotek, dlaczego nie mam jeszcze
narzeczonej. – odparł chłopak. – A ty?
- Nie mam gdzie, a
poza tym David zabiera dziewczynki do Langreo i wracają dopiero w Nowy Rok. –
odpowiedziała.
- Kto zadzwonił, ty
czy on?
- On. Pytał co u
mnie i na końcu powiedział, że mnie tam potrzebują. Dziewczynki przecież są już
duże i…
- Powiedział, że
wszyscy cię potrzebują, a nie same dziewczynki. – przerwał jej, przewracając
oczami.
- On też już jest
duży. – odparła od razu.
- Ale on też cię
potrzebuje. Skąd wiesz, że on czegoś do ciebie nie czuje?
- Beni, bo wiem!
Nie rozmawiajmy już o tym. Oglądaj film. – zbyła go.
- No dobra. Czyli
przyjmujemy zaproszenie Jose na święta i sylwestra? – zapytał, a dziewczyna
skinęła głową. Była w Anglii zaledwie od kilku dni, a tęskniła za nimi jakby
nie widziała już ich od wieczności. Brakowało ich jej, ale wiedziała, że musi
się nauczyć tak żyć.
Lubił spędzać święta
w swoim rodzinnym domu, który w tym czasie był zawsze pełny. Gdy tylko
przyjechał z samymi dziewczynkami, jego matka zaczęła o to, gdzie zgubił Alitę.
Przecież odkąd zmarli rodzice panien Gonzalez, to Alita wspólnie z rodziną
Villa w Asturii.
To był pierwszy dzień
świąt. W domu było głośno, a przede wszystkim był pełny i wesoły. Jedynie David
w tym roku nie czuł magii świąt.
W salonie byli
wszyscy, jego rodzice, siostry i szwagrowie, córki oraz dwójka siostrzeńców i
siostrzenica. Wszedł do kuchni i samotnie usiadł przy stole.
- Synu, co się
dzieje? – usłyszał głos swojej matki.
- Nie wiem. W tym
momencie mam ochotę wsiąść w samolot i lecieć do Liverpoolu. – potrząsał
nerwowo kolanami.
- Wiesz, że zawsze
lubiłam tę dziewczynę. Pamiętam jak bardzo przeżywała śmierć swoich rodziców,
mocniej niż Patricia, a później opłakiwała ją samą. Dużo przeszła i myślę, że
jedyne czego potrzebuje to czego pewnego, poczucia bezpieczeństwa i miłości. –
mówiła. – Ty potrzebujesz tego samego David. To widać co do niej czujesz, że
brakuje ci jej. – dodała.
- To jest dziwne. –
wstał i podszedł do okna. – Dopiero teraz zrozumiałem jak ona jest dla mnie
ważna i nie wyobrażam sobie życia bez niej, bo przecież zawsze była obok.
Zawsze mogłem z nią szczerze porozmawiać. Teraz… Teraz…
- Kochasz ją? –
zaskoczyło go pytanie matki.
Spojrzał w dal przez
okno. Czy ją kocha? Jego jedynym pragnieniem teraz było, to żeby była tu z nim,
żeby się uśmiechała, tak jak zawsze pięknie to robi, żeby przesadnie się o nim
martwiła i żeby pomogła mu wychować córki. Chciał żeby stała obok i mógł ją do
siebie przytulić i nigdy już nie wypuścić. Czy to jest miłość?
- No, ale spójrz,
to zdjęcie jest całkiem dobre. – mówił Beni, gdy szli ciepło ubrani, przez
ulicę chłodnego miasta. Trzymał w ręku aparat przyjaciółki i się z nią
wykłócał.
- Ja tu jestem
fotografem Beni! – zaśmiała się.
- Ale mi się to
zdjęcie podoba i powinnaś go dołączyć do tego albumu! – trzymał przy swoim.
- Daj mi to lepiej.
– zabrała mu swoje narzędzie pracy. – Ty to się lepiej zajmij rysowaniem swoich
domków. – pokazał mu język, gdy nagle ktoś na niego wpadł. Była to młoda
dziewczyna, dość ładna, z farbowanymi blond włosami, w długim płaszczu i na
wysokich szpilkach.
- Elena? – zapytał
niepewnie Muniz.
- Beni? – odezwała
się dziewczyna. – Jeny, ledwo cię poznałam! – zawołała i mocno go uściskała.
Alita uśmiechnęła się w chwili, gdy usłyszała imię dziewczyny. Jej przyjaciel
spotkał kobietę, o której chciał zapomnieć, ale jednak nie było mu to dane.
- Pozwólcie, że was
sobie przedstawię. – uśmiechnął się Hiszpan. – To Elena, moja przyjaciółka z
dzieciństwa, a to Alita, również moja przyjaciółka.
- Miło mi cię
poznać. – wyciągnęła dłoń w kierunku brunetki.
- Mi także. Bardzo
dużo o tobie słyszałam. – uścisnęła jej dłoń. – Uprzedzając twoje pytanie, to
same dobre rzeczy. – mrugnęła oczkiem do swojego przyjaciela. – Ja was może
zostawię, bo i tak umówiłam się z Yolandą. – wymyśliła na poczekaniu, jednak
Beni dobrze wiedział, ze panna Gonzalez nie miała nic w planach, a przede
wszystkim spotkania z żoną hiszpańskiego bramkarza. Pomachała im jeszcze i już
jej nie było.
Tak jak wymyśliła
nawiedziła dom Reiny. Jose był na treningu, więc zajęła się jego pociechami by
pani domu mogła spokojnie zrobić zakupy i później przyrządzić kolację.
Do domu wróciła dość
późno, a jedyne co ją zaskoczyło to ciągła nieobecność Muniza. Wykąpała się i
zasiadła przed telewizorem. Skakała przez chwilę, bezsensownie po kanałach.
Wtedy do mieszkania wpadł rozradowany Benito.
- Cześć Ali. –
mocno ją przytulił i pocałował w policzek.
- Gdyby nie to, że
nic nie wyczuwam, to pewnie posądziłabym cię o to, że coś piłeś. – odparła z
lekkim uśmiechem.
- Po prostu jestem
szczęśliwy. Okazało się, że gość miał dziecko z inną, zdradzał Elenę i ją
okłamywał. Dwa lata temu się o tym dowiedziała i się rozwiodła. – mówił z
wielkim bananem na twarzy.
- No wiesz, ja bym
się z tego powodu nie cieszyła. – prychnęła zabawnie.
- Oj tam! Wiesz o
co mi chodzi!
- No wiem,
przecież. – rzuciła w niego poduszką. – Spędziłeś z nią całe popołudnie i
wieczór? – zapytała, a on przytaknął.
Bramkarz
reprezentacji Hiszpanii i Liverpoolu w tym roku postanowił urządzić hucznego
sylwestra. Zaprosił kilku kolegów z drużyny, a nawet przyjechali Fernando z
rodziną i Juan Mata z dziewczyną. Nie robił też problemu, gdy Beni zapytał czy
może kogoś przyprowadzić. Oczywiście tym kimś była Elena. Spędzali ze sobą
mnóstwo czasu przez te ostatnie kilka dni. Beni chodził ciągle cały w
skowronkach , więc Alita miała nadzieję, że za niedługo powie jej, że nie jest
już singlem.
Gdy powitali Nowy Rok
i minęło sporo czasu, Gonzalez wyszła na balkon żeby ochłonąć i odpocząć od
ciągłych tańców. Już dawno skończyła liczyć ile razy z kim tańczyła. Wyjęła
telefon i najpierw zadzwoniła do swojej przyjaciółki Natalii, żeby złożyć
życzenia noworoczne jej i Fabianowi. Przez chwilę wahała się czy wykonać drugi
telefon, do Davida. Nacisnęła zieloną słuchawkę i gdy usłyszała jego głos,
wiedziała, że nie ma już odwrotu.
- Szczęśliwego
Nowego Roku. – odezwała się.
- Dziękuję i
nawzajem. Oby ten rok był lepszy od poprzedniego. – mówił.
- Na pewno będzie.
– lekko się uśmiechnęła. – A jak tam dziewczynki? Zasnęły czy doczekały do
północy?
- Olaya zasnęła
przed samą dwunastą, jest druga, a wyobraź sobie, że Zaida bawi się jeszcze ze
swoimi kuzynami.
- Ucałuj obie ode
mnie.
- Alita! Tu jesteś.
– za nią pojawiły się dwie żony piłkarzy, pani Dominguez oraz Ruiz.
- Ja będę już
kończyć. Dobranoc David. – pożegnała się.
- Miłych snów. –
usłyszała na koniec.
- Trzeba było
mówić, że z nim rozmawiasz, to byśmy ci nie przeszkodziły! – odezwała się
Olalla.
- No właśnie,
mogliście sobie spokojnie porozmawiać. – dodała Yolanda.
- Tak właściwie to
kiedy masz zamiar wrócić do Barcelony?
- Nie żebyśmy cię
stąd wyganiały, czy coś, ale… - mówiły na zmianę.
- Ale? – wtrąciła
Alita.
- Co ale, co ale?
Kiedy będzie można w końcu powiedzieć Alita i David, David i Alita, together?
- Chcesz żeby ci go
jakaś wywłoka sprzed nosa porwała? – palnęła prosto z mostu Yolanda, a Alita
otworzyła szeroko czy.
- Przyjaźniłyśmy
się przecież z Patricią i podzieliła się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat
twój i Guaje, więc nam tu nie zaprzeczaj.
- Tak dodając na
marginesie, to pasujecie do siebie.
- Ona chciałaby,
żebyś była teraz z Davidem.
Wmawiały jej w kółko
jedno, żeby dała sobie i Hiszpanowi szansę. Wiedziała, że gdyby nie to, że obie
co nieco wypiły, to nie byłby tak śmiałe i otwarte w tym temacie, jednak dobrze
wiedziały co mówią. Obrały sobie jeden cel – sprawić by Alita była szczęśliwa,
ale nie tu i nie sama, a w Hiszpanii i u boku napastnika FC Barcelony.
___________________Ojojojojoj! Ostatni rozdział był tu prawie miesiąc temu!
Może powiem Wam to już? Więc na to opowiadanie planuję prawdopodobnie jeszcze jeden rozdział i epilog :)
Do następnego !
A i zapomniałabym...
Leo, gratuluję kolejnej Złotej Piłki :)